Czy państwo ma obowiązki wobec Boga? Dziś święto Chrystusa Króla
Po ponad 200 latach walki rozmaitej maści rewolucjonistów o oderwanie Boskiego stworzenia od pamięci o Stwórcy negacja obowiązków – tak jednostkowych, jak publicznych – wobec Boga stała się rzeczywistością, którą nawet katolicy przestali poddawać krytyce. Tymczasem nawet pogańskie społeczeństwa, choć wyznawały fałszywych bogów, rozpoznawały prawdę zapisaną naturze ludzkiej, która czyni nieodzownym uznanie zwierzchności jakiegoś wyższego bytu nad przyrodzonym światem.
W odpowiedzi na ten, przystępujący do kolejnej potyczki, państwowy ateizm papież Pius XI ustanowił święto Chrystusa Króla, aby przypomnieć światu o obowiązkach względem Stwórcy i Zbawiciela, a w Kościele utwierdzić odwieczną, zaczerpniętą z Pisma Świętego i Tradycji, naukę o królewskiej godności Jezusa Chrystusa.
Święto Chrystusa Króla przypomina o obowiązkach względem Boga
„Doroczny obchód tej uroczystości napomni także i państwa, że nie tylko osoby prywatne, ale i władcy i rządy mają obowiązek publicznie czcić Chrystusa i Jego słuchać: przypomni im bowiem sąd ostateczny, w którym ten Chrystus, co Go nie tylko z państwa wyrzucono, lecz przez wzgardę zapomniano i zapoznano, bardzo surowo pomści te zniewagi, ponieważ godność Jego królewska tego się domaga, aby wszystkie stosunki w państwie układały się na podstawie przykazań Bożych i zasad chrześcijańskich tak w wydawaniu praw i w wymiarze sprawiedliwości, jak i w wychowaniu i wykształceniu młodzieży w zdrowej nauce i czystości obyczajów” – pisał Ojciec Święty w encyklice Quas primas w 1925 roku.
Pius XI przedstawia trojaką władzę Chrystusa: prawodawczą, gdyż jest dawcą Nowego Prawa i kto słucha Jego wypełnia Jego przykazania, otrzyma życie wieczne; sądowniczą, ponieważ przyjdzie sądzić żywych i umarłych, a każdy, kto przekracza bramy śmierci, staje przed Jego obliczem; i wreszcie wykonawczą, albowiem każdy jest zobowiązany – pod karą wieczną, a nieraz i doczesną – posłuszeństwo Jego prawu.
Taka nauka od zawsze, nawet przed okresem tzw. sojuszu tronu i ołtarza, obowiązywała w Kościele. Jej dobitny wyraz otrzymujemy już na samym początku drogi do publicznego nawrócenia struktur cesarstwa rzymskiego, w którym rozwijało się chrześcijaństwo. Dlatego św. Ambroży, biskup Mediolanu, kiedy miał przekonanie, że cesarz Teodozjusz trwa w obiektywnym stanie publicznego grzechu ciężkiego, własną piersią zastawił wejście do świątyni, nie dozwalając władcy przekroczenia jej progu, a następnie pouczył go słynnymi słowami, że „cesarz jest w Kościele, a nie ponad Kościołem”.
Czy społeczne panowanie Chrystusa jest reliktem ancien regime'u?
„Ta niezmienna przez wieki doktryna Kościoła zasługuje na miano doctrina catholica i tylko dzięki całej złej wierze liberałów może być nazwana obskurantyzmem minionej ery” – pisał abp Marcel Lefebvre w książce Oni Jego zdetronizowali, stanowiącej apologię społecznego panowania Chrystusa Króla przeciwko błędom tzw. liberalnego katolicyzmu, który zakorzenił się w Kościele wraz z Soborem Watykańskim II.
Jak tłumaczył jeden z ortodoksyjnych Ojców Soborowych, dla liberalnych katolików, godzących się na wygnanie Boga ze sfery publicznej, „doktryna ta posiadała wartość dla «monarchii sakralnych» średniowiecza, ale nie dla nowoczesnych «państw demokracji konstytucyjnej». To prawdziwy nonsens, gdyż nasza doktryna, wywodząca się z Objawienia i z zasad porządku naturalnego, okazuje się być niezmienna i ponadczasowa, tak jak natura wspólnego dobra i Boskiej konstytucji Kościoła”.
Dlatego też, jak świadczył Pius XI, „historyk nie powinien zapominać, że chociaż Kościół i państwo znają godziny i lata walki, były, od czasów Konstantyna Wielkiego aż do czasów współczesnych, okresy pokoju, częstokroć długiego, gdy z pełnym zrozumieniem kwitła współpraca w zakresie edukacji tych samych osób. Kościół nie ukrywa, że z zasady uważa tę współpracę za normalną, jak i uważa za ideał jedność ludzi w prawdziwej religii i jednomyślność działania między sobą a państwem”.
Czy Cezar jest coś winny Bogu?
„Aby wesprzeć swoją śmiercionośną tezę o rozdziale Kościoła od państwa, liberałowie, dawni i dzisiejsi, chętnie cytują następujące zdanie naszego Pana: «Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga». Oni po prostu przemilczają, co Cezar winien jest Bogu!” – dodaje abp Lefebvre.
Jak przypomina Pius XI w encyklice Quas primas, ustanawiającej święto Chrystusa Króla, te same prawa zależności stworzenia od Stwórcy obowiązują w przypadku jednostek, jak i zbiorowości. Uspołecznienie zostało wpisane przez Boga w naturę człowieka. Istnieje więc swoista „konieczność” powołania struktur państwowych dla zapewnienia bezpieczeństwa i funkcjonowania społeczności. A jako że nie istnieje, jak podkreśla Ojciec Święty, dualizm pomiędzy osobą a instytucją, gdyż ta druga jest wynikiem naturalnego, organicznego rozwoju ludzkiego społeczności, to w oczywisty sposób instytucje państwa nie są zwolnione z obowiązku uznania prawdziwego Boga, respektowania Jego prawa i wspierania Kościoła w prowadzeniu wiernych do zbawienia.
Dlaczego święto Chrystusa Króla obchodzimy pod koniec października?
Pius XI ustanowił święto Chrystusa Króla na ostatnią niedzielę października. Data nie była przypadkowa i nie wynikała z dużego zagęszczenia wspomnień w kalendarzu liturgicznym. Była symboliczna i miała funkcję dydaktyczną. Obchodzenie tego święta zaraz przed 1 listopada, czyli świętem Wszystkich Świętych i 2 listopada, czyli Dniem Zadusznym, ma przypominać o trojakiej naturze Kościoła katolickiego. Tak więc w ostatnią niedzielę października czcimy Chrystusa jako Pana Kościoła wojującego na ziemi, by w następnych dniach łączyć się z Kościołem tryumfującym w niebie i cierpiącym w czyśćcu.
Obchodzenie święta Chrystusa Króla w tradycyjnym („trydenckim”) kalendarzu liturgicznym zgodzie z intencją jego fundatora pozostaje w spójności z rytmem nauczania Kościoła przewidzianym na przełom października i listopada. Wyraża przy tym wiarę i niezachwiane przekonanie, że społeczne panowanie Jezusa Chrystusa nie ogranicza się do jakiejś minionej epoki w dziejach ludzkości i dlatego nie może być „wyrzucone” na koniec kalendarza liturgicznego, jak to miało miejsce wraz z wprowadzeniem nowej Mszy przez papieża Pawła VI.
Społeczne panowanie i święto Chrystusa Króla po Soborze Watykańskim II
Po Soborze Watykańskim II nastąpiła fala laicyzacji i faktyczne zakończenie istnienia ostatnich państw katolickich, inspirowane przez samą hierarchię kościelną. M. in. w Kolumbii na skutek bezpośredniej interwencji Stolicy Apostolskiej usunięto z konstytucji zapisy na temat uznania prawdziwej religii. Dokumentem konstytuującym porzucenie przez Watykan i hierarchię katolicką prawdy o obowiązkach państw wobec Chrystusa i Kościoła była deklaracja Soboru Watykańskiego II o wolności religijnej, Dignitatis humanae.
Okoliczności jej uchwalenia wspomina abp Marcel Lefebvre, który podczas Soboru bronił niezmiennej doktryny katolickiej: „Oto właśnie, czego naprawdę dokonał Sobór Watykański II, gdy biskup De Smedt, przewodniczący schematu na temat wolności religijnej, zapewniał aż trzykrotnie, że: «państwo nie jest kompetentną władzą do rozstrzygania spraw o prawdzie lub fałszu w dziedzinie religijnej». Cóż to za monstrualna deklaracja, że nasz Pan nie ma już prawa do królowania, do samodzielnego panowania, do wpływu na wszystkie prawa cywilne poprzez prawa Ewangelii!”.
„Następne, nieprześcignione bluźnierstwo Soboru mówi, że państwo, uwolnione od obowiązków wobec Boga, powinno gwarantować, że żadna religia «nie będzie ograniczana w swobodnym manifestowaniu szczególnej skuteczności swojej doktryny w organizowaniu społeczeństwa i ożywianiu wszelkiej ludzkiej działalności». W ten sposób Sobór Watykański II zaprasza naszego Pana, aby przyszedł, zorganizował i ożywił społeczeństwo do spółki z Lutrem, Mahometem i Buddą! (...) Kościół Soboru Watykańskiego II jest pożeniony z państwem, które chce, aby było ateistyczne; owocem tego cudzołożnego związku jest pluralistyczne społeczeństwo, religijna wieża Babel, indyferentne państwo, przedmiot wszystkich dążeń masonerii!” – przekonywał hierarcha.
Idąc za taką logiką „reformator” liturgii Paweł VI, zdecydował się oderwać święto Chrystusa Króla od jego właściwego kontekstu i, choć nie posunął się do jego całkowitego usunięcia (co byłoby zgodne z duchem laicyzacji i nowego nauczania), to przesunął niewygodną uroczystość na sam koniec kalendarza liturgicznego, a więc ostatnią niedzielę listopada.