Poboży: Pani Ochojska chyba postrzega siebie jako aktywistkę
W ostatnich dniach mamy do czynienia ze znacznie mniejszą liczbą prób nielegalnego przekroczenia polsko-białoruskiej granicy. Polska powinna być wdzięczna Angeli Merkel za rozwiązanie tego problemu?
Błażej Poboży: Rzeczywiście w ostatnich dniach liczba prób nielegalnego przekroczenia polsko-białoruskiej granicy maleje. Pierwszego grudnia zanotowano ich 58. Natomiast był okres, kiedy tych prób było po kilkaset w ciągu jednego dnia. Co jednak w tej sytuacji martwi, to coraz brutalniejszy charakter tych prób, wczoraj doszło przecież do ostrzelania infrastruktury oświetleniowej przy granicy. Świadczy to jednak o tym, że strona białoruska zrozumiała, że musi zmienić metody presji migracyjnej i dotychczasowe próby były nieskuteczne.
Uważam, że to efekt profesjonalnej i pełnej poświęcenia pracy naszych służb. To im powinniśmy być wdzięczni. Każdego dnia funkcjonariusze i żołnierze udowadniają, że nie będzie przyzwolenia państwa polskiego na siłowe wdzieranie się na nasze terytorium. Zwracam też uwagę na – nie boję się użyć tego słowa – ofensywę dyplomatyczną ministra Mariusza Kamińskiego. Odbył on szereg spotkań i rozmów m.in. z szefem niemieckiego MSW czy z unijną komisarz Ylvą Johansson. Cieszę się, że w kwestii tak fundamentalnej, jak bezpieczeństwo zewnętrznej granicy UE, Wspólnota mówi jednym głosem. A co do rozmowy kanclerz Merkel z Łukaszenką? My, jako Polska - najmocniej jak się da - wspieramy demokratyczną opozycję na Białorusi. Nie ma co się czarować, że presja migracyjna na polską granicę to też zemsta reżimu za nasze działania na rzecz wolnej Białorusi. W tym kontekście bezpośrednia rozmowa z Łukaszenką i tym samym legitymizacja reżimu wydaje się dość niefortunna. Kanclerz Merkel, jako doświadczony polityk, powinna była pomyśleć, kogo ma po drugiej stronie, zanim podniosła słuchawkę telefonu.
Senackie poprawki do ustawy o ochronie granicy państwowej zakładały umożliwienie wstępu do strefy przygranicznej m.in. przedstawicielom organizacji humanitarnych. Dlaczego takie rozwiązanie zostało odrzucone?
Nie przewidujemy możliwości wjazdu na ten obszar przedstawicieli organizacji trzeciego sektora, różnych stowarzyszeń czy polityków. Przeważyły tu kwestie bezpieczeństwa. Niestety zachowania aktywistów są najlepszym uzasadnieniem, dlaczego trudno w ogóle rozważać możliwość ich obecności na tym obszarze. Powtórzę – dla nas kluczem jest bezpieczeństwo i to zarówno mieszkańców obszaru przygranicznego, jak i samych aktywistów czy przedstawicieli organizacji. Skala dotychczasowych - nieprzewidywalnych i niebezpiecznych - zachowań tych organizacji jest porażająca. Nie mówiąc o tym, jak łatwo aktywiście poddają się różnym działaniom dezinformacyjnym reżimu białoruskiego.
Europoseł Janina Ochojska zapowiedziała, że złoży skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w związku z niewpuszczeniem jej przez polskie służby do strefy przygranicznej. Jak pan to skomentuje?
Obserwując działania pani Janiny Ochojskiej odnoszę nieodparte wrażenie, że jest ona mocno zagubiona. Ciągle chyba postrzega siebie jako aktywistkę, a nie europosłankę. Dziwi fakt, że osoba, która – co do zasady – powinna reprezentować swoich rodaków w Parlamencie Europejskim, pozwala sobie na takie szopki na granicy. Myślę, że mogła pozazdrościć Frankowi Sterczewskiemu i Klaudii Jachirze sławy w białoruskiej telewizji. Teraz dołączyła to tego „panteonu polskich gwiazd”, których happeningi są wodą na młyn dla propagandy reżimu Łukaszenki. W ogóle te wszystkie wpisy pani Ochojskiej, że polskie służby wyrzucają ludzi na bagna, są po prostu obrzydliwym kłamstwem. Natomiast samą siebie przeszła w jednym z wywiadów, w którym usprawiedliwiała ataki na polskich funkcjonariuszy oraz żołnierzy i jeszcze radośnie oznajmiała, że „tych kamieni nie było znowu tak wiele”. Zachęcałbym, żeby powiedziała to w twarz tym, którzy stojąc w polskich mundurach, bronił tej granicy w Kuźnicy przed wściekłym atakiem migrantów. Zwłaszcza policjantowi, któremu ten niegroźny kamień złamał kość czaszki.
Elementem wojny hybrydowej jest wojna informacyjna. Czy w Pana ocenie zakaz wstępu dla dziennikarzy do strefy przygranicznej w czasie trwania stanu wyjątkowego przyniósł Polsce więcej korzyści niż strat na tym polu? Jak Polska poradziła sobie w konflikcie informacyjnym?
Poradziliśmy sobie bardzo dobrze, nie daliśmy się sprowokować i mówiąc kolokwialnie „robiliśmy swoje”. Swobodny dostęp do tej strofy dla dziennikarzy z pewnością by to utrudniał. Proszę sobie przypomnieć miasteczko medialne w okolicach miejscowości Usnarz. To, co się tam odbywało to była hucpa, spektakl medialny i polityczny, który niektórzy próbowali cynicznie wykorzystać. Także białoruski reżim do celów swojej propagandy. Przecież jeśli jest akcja, to jest i reakcja. Naszym zadaniem było uspokojenie sytuacji i zagwarantowanie odpowiednich warunków dla służb, aby mogły spokojnie skoncentrować się na swojej pracy. Na szali była nienaruszalność polskiej granicy państwowej, więc decyzja o wprowadzeniu zakazu wjazdy dla osób postronnych była słuszna.
Jakie będą kryteria udzielenia zgody przez Straż Graniczną na dopuszczenie dziennikarzy do pracy przy granicy?
Tu znowu pojawia się kluczowe słowo - bezpieczeństwo. Te zasady, które zostały wypracowane, pozwolą zagwarantować to bezpieczeństwo dziennikarzom relacjonującym wydarzenia na granicy. Drugą kwestią było utrzymanie bezpieczeństwa pełnienia służby przez formacje podległe MSWiA i Wojsko Polskie. Dlatego wizyty dziennikarzy w strefie nadgranicznej będą miały formę zorganizowaną i będą odbywać się pod opieką Straży Granicznej. Od 1 grudnia można składać wnioski o akredytacje. Będzie ich udzielał komendant właściwej placówki Straży Granicznej. Redakcje zainteresowane uczestnictwem w zorganizowanej formie wjazdu na teren objęty zakazem przebywania będą mogły wskazać obszar, który chcą wizytować. W jednym zespole dziennikarskim znajdą się przedstawiciele różnych rodzajów mediów (po jednej osobie, z wyłączeniem redakcji telewizyjnych – w tym przypadku będzie to dziennikarz i operator). Tego typu zorganizowane wizyty będą się odbywały każdego dnia. W dniu wizyty dziennikarze przejdą specjalne szkolenie z zakresu bezpieczeństwa, podczas pobytu będą również musieli posiadać kamizelki identyfikujące. Do dyspozycji dziennikarzy będzie również centrum prasowe, ulokowane między Kuźnicą a Sokółką.
Kiedy zobaczymy pierwsze elementy trwałej zapory na granicy z Białorusią?
Budowa ruszy pełną parą jeszcze w tym miesiącu. Aktualnie jesteśmy na etapie zamawiania stalowych paneli, które będą podstawowymi elementami, które zostaną wykorzystane do budowy zapory. Mówimy tu o ponad 50 tys. ton stali. Co niezmiernie ważne panele zostaną dostarczone przez konsorcjum dwóch polskich spółek – Grupy Kapitałowej Węglokoks S.A. i Mostostalu Siedlce. To duże spółki o ugruntowanej pozycji na rynku. Zapora to strategiczna inwestycja państwowa. Dlatego musimy mieć gwarancję jakości i sprawnej realizacji tego priorytetowego zamówienia. Wkrótce pełnomocnik do spraw przygotowania i realizacji zabezpieczenia granicy państwowej podpisze umowę z konsorcjum Grupy Kapitałowej Węglokoks S.A. i Mostostalu Siedlce. Natomiast same umowy z wykonawcami zostaną zawarte do 15 grudnia br. i będą one w pełni jawne dla opinii publicznej. Część granicy, na której powstanie zapora, zostanie podzielona na cztery odcinki. Prace na poszczególnych odcinkach będą prowadzone jednocześnie w systemie trzyzmianowym i 24 godziny na dobę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.