Mec. Kwaśniewski: Rząd nie publikuje projektów precyzyjnych regulacji
Wiele szczepień w Polsce od wielu lat jest obowiązkowych. Dlaczego zatem obowiązkowe szczepienia przeciw COVID-19 dla wybranych grup zawodowych wzbudzają tak duże wątpliwości prawne?
Jerzy Kwaśniewski: Problematyka szczepień obowiązkowych jest już rzeczywiście w dużej mierze przez prawo uregulowana, chociaż wciąż niedostatecznie. Model wprowadzania w Polsce szczepień obowiązkowych nosi pewne znamiona wad konstytucyjnych, na które prawnicy zwracali uwagę na przestrzeni ostatnich lat. Nie był to jednak dotąd problem aż tak doniosły społecznie.
Głównie trzeba pamiętać o tym, że wprowadzanie szczepień obowiązkowych, jako niewątpliwie ograniczenie wolności osobistej musi być dokonane zgodnie z konstytucyjnym modelem. Jest on opisany w art. 31 ust. 3 konstytucji, który traktuje o tym, że ograniczenie każdej wolności osobistej musi po pierwsze być dokonane w ustawie, po drugie musi być konieczne w demokratycznym państwie prawnym i po trzecie musi zmierzać od ochrony wolności i praw wymienionych w art 31. ust. 3, w tym do ochrony zdrowia i zdrowia publicznego. Ponadto nie może zmierzać do wyeliminowania samej istoty praw i wolności.
Przyjmuje się, że w wypadku szczepień możliwe jest wprowadzenie szczepienia obowiązkowego dla ochrony zdrowia publicznego wtedy, kiedy rzeczywiście jest to jedyna metoda realnego ocalenia masowo ludzi przed zachorowaniami, przed utratą zdrowia i życia. Ale żeby to zrobić, trzeba przede wszystkim jasno wykazać, że zachodzi sytuacja, w której takie nadzwyczajne zagrożenie dla zdrowia publicznego ma miejsce, oraz że zaproponowane środki będą miały realny wpływ na to zagrożenie i będą proporcjonalne do zagrożenia. To jest zawsze trudna droga. W przypadku szczepień dotychczas obowiązujących, dotyczyły one w znacznej części chorób, które dziesiątkowały populację czy stanowiły bardzo poważne zagrożenie na ogromną skalę. Dodatkowo, wprowadzane szczepienia były szczepieniami przetestowanymi, szczepieniami, które były dobrze zbadane, których efektywność była jednoznacznie potwierdzona, których skutki uboczne były doskonale znane.
Teraz mamy sytuacje inną. Mamy do czynienia z zapowiedzią wprowadzania masowego wszczepiania dorosłych wedle klucza, który wydaje się naruszać konstytucyjne warunki, o których mówiłem. Po pierwsze, nikt nam nie wyjaśnia, dlaczego miałoby być to działanie proporcjonalne, dlaczego miałoby być konieczne, dlaczego wreszcie zdrowie publiczne wymaga wszczepienia tych grup, a nie innych. W debacie padają bardzo racjonalne pytania. Czy ta racjonalna perspektywa pozwala na wyszczepienie nauczycieli przy pominięciu np. instruktorów harcerskich, instruktorów sportowych? A jeżeli mamy tego typu racjonalny zarzut, że doszło do arbitralnego wyboru jakiejś jednej grupy bez racjonalnego uzasadnienia, to oczywiście nasuwa się pytanie: dlaczego akurat padło na tę grupę? Czy jest to działanie proporcjonalne, zasadne i konieczne? A jeżeli nie jest proporcjonalne lub nie jest konieczne, to nie jest konstytucyjne.
Jakie byłyby społeczne skutki wprowadzenia obowiązku szczepień dla przedstawicieli wybranych zawodów? Czy możliwe jest, ze po 1 marca 2022 roku tysiące ludzi straci pracę?
Sytuacja jest o tyle niepoważna, że wprowadzając niezwykle daleko idące ograniczenia wolności osobistych w postaci obowiązkowych szczepień, całych grup zawodowych, rząd nie publikuje projektów precyzyjnych regulacji prawnych, lecz zapowiada to na konferencji prasowej w postaci slajdów w Power Poincie. Oczywiste następstwo takiego działania, to ogromna niepewność prawna. Jeżeli do tego jeszcze dochodzą tweety Ministerstwa Zdrowia, które też nie są przecież źródłem prawa, w których czytamy, że obowiązek to nie przymus, to pada naturalne pytanie: o co chodzi? Co jest intencją Ministerstwa Zdrowia? Jakiego rodzaju przepisy zostaną wprowadzone?
Sam fakt, że ktoś nie będzie siłą szczepiony, jeszcze nie oznacza, ze szczepienie nie jest obowiązkowe. Szczepienie jest obowiązkowe, jeżeli prawo nakłada na obywateli obowiązek zaszczepienia się pod jakąś sankcją. Pytanie, jakiego rodzaje sankcje mogłyby z tego wynikać. Jeżeli mamy obowiązek zaszczepienia się, to jeżeli się nie zaszczepimy, popełnimy czyn bezprawny. Nawet jeżeli nie ma za to kary grzywny. Jeżeli jako pracownik jestem zobowiązany do zaszczepienia się, a się nie zaszczepię, to naruszam moje obowiązki pracownicze. Jeżeli naruszam moje obowiązki pracownicze jako nauczyciel, jako policjant, odmawiając szczepienia się, to mogę zostać zwolniony z pracy czy zostać pozbawiony prawa do wynagrodzenia. Te wszystkie rzeczy powinny być bardzo ściśle opisane w projekcie rządowym. Odpowiedzialne kreowanie polityki na poziomie krajowym dyktuje oczywisty wymóg, żeby tego typu przepisy były pokazane na konferencji prasowej, żeby w pewnym sensie uspokoić, wyjaśnić, pokazać, jakie prawo ma być wdrożone, ewentualnie poddać tego typu przepisy krytyce i konsultacjom społecznym. Do tego oczywiście nie doszło, stąd ten chaos i zamieszanie.
A co się stanie 1 marca? Zakładając, że rzeczywiście zostanie nałożony obowiązek na wszystkich nauczycieli, żeby się zaszczepili, być może oznacza to, że niezaszczepieni nauczyciele na mocy przepisów ustawy, o której nam jeszcze nie powiedziano, zostaną zawszeni w wykonywaniu pracy bez prawa do wynagrodzenia.
Minister Niedzielski zapowiedział, że od 15 grudnia zostaje nałożony limit 30 proc. obłożenia wszystkich miejsc w kościołach. Jak pan przyjmuje tego typu zapowiedzi?
Powstaje w ogóle obawa co do wszystkich tych regulacji ogłoszonych w formie Power Pointa i twittów, czy będą one przyjmowały formę ustawy. Przypomnę, że to jest pierwszy konstytucyjny warunek dopuszczalności ograniczenia praw i wolności. Dotychczas rząd wielokrotnie odwoływał się do rozporządzeń wydawanych na podstawie niewątpliwie wadliwych delegacji ustawowych ustawy z 2008 roku, która dotyczy stanu epidemii. Dotychczas wielokrotnie sądy administracyjne miały okazję wypowiadać się o niedopuszczalności szeregu ograniczeń sanitarnych wdrażanych na przestrzeni ostatniego 1,5 roku.
Jeżeli doszłoby do takich ograniczeń w przypadku kultu religijnego, to mamy do czynienia ze szczególnie poważnym naruszeniem standardów konstytucyjnych, dlatego że konstytucja przyznaje wolności sumienia i wchodzącej w jej skład wolności publicznego kultu status prawa podstawowego. Publiczny kult religijny chroniony jest nie tylko konstytucyjnie, ale również na poziomie międzynarodowym przez system praw człowieka oraz szczególny traktat międzynarodowy, jakim jest konkordat. Publicznego kultu religijnego ograniczyć nie można, nawet w stanach nadzwyczajnych. Wszelkie próby ograniczenia kultu publicznego, w tym wszelkie ograniczenia sanitarne nakładane na Kościół przez władzę cywilną, są sprzeczne z konstytucją. Na takim stanowisku instytut Ordo Iuris stoi od półtora roku. Nasze opinie na ten temat były wielokrotnie publikowane. Mamy do czynienia z permanentną sprzecznością z konstytucją i konkordatem.
Problem oczywiście jest tym poważniejszy, że nie wiadomo, w jaki sposób miałyby być kontrolowane te limity. Z zapowiedzi wiemy, że 30 proc. obłożenia ma dotyczyć prawdopodobnie tylko osób niezaszczepionych. Z dużą dozą prawdopodobieństwa z tych restrykcji mają być zwolnieni zaszczepieni. Jednocześnie nie ma żadnych ustawowych uprawnień dla księży, rad parafialnych, ministrantów, czy kościelnych, żeby weryfikować status zaszczepienia. Ponadto, wprowadzenie tego typu segregacji w dostępie do podstawowego prawa konstytucyjnego, czyli do publicznego kultu, byłoby oczywiście niekonstytucyjne – stanowiłoby odebranie istoty prawa, co jak wspominałem wyklucza ustawa zasadnicza.
Ilośc pytań, jakie rodzą się w związku z konferencją Ministerstwa Zdrowia jest tak poważna, że trudno się wypowiadać jednoznacznie, co do tego, co nam rząd szykuje i z czym się musimy liczyć. Pamiętajmy, że zaraz będzie pasterka czyli ten moment, kiedy polscy katolicy, nawet ci, którzy co tydzień nie pojawiają się w kościele, masowo uczestniczą we Mszy Świętej.
A co w sytuacji, kiedy prywatny przedsiębiorca, np. właściciel restauracji stwierdza, że będzie obsługiwać wyłącznie osoby, które są zaszczepione, czy też posiadają certyfikat covidowy? Takie działanie jest zgodne z prawem? Czy osoby, którym odmawia się dostępu do usługi z takiego powodu mogą podjąć jakieś kroki prawne?
Jeżeli mamy do czynienia z prywatnymi przedsiębiorcami, to pytanie jest rzeczywiście bardzo otwarte i trudno jednoznacznie udzielić na nie odpowiedzi. Z jednej strony prywatny przedsiębiorca, który nie ma pozycji monopolistycznej na rynku, może sobie dowolnie budować portfel klienteli, może decydować o tym, że chce wpuszczać tych, czy innych ludzi, a innych obsługiwać nie chce.
Z drugiej strony, jeżeli tego typu polityka segregacyjna ze strony przedsiębiorcy będzie formułowana w sposób, który może naruszać dobra osobiste klientów, ktoś będzie na przykład wyrzucany, przedsiębiorca będzie publicznie wobec innych osób ujawniał fakt, że dana osoba jest niezaszczepiona, albo będzie w jakikolwiek inny sposób niewłaściwie zachowywał się wobec takiego gościa - tak, oczywiście w takim przypadku można dochodzić ochrony dóbr osobistych.
Problem tak naprawdę z segregacją dotyczy nie prywatnych przedsiębiorstw, lecz przede wszystkim podmiotów publicznych. Już teraz ten problem pojawia się i rozwija bardzo gwałtownie - na uczelniach publicznych, które nie dopuszczają do zajęć stacjonarnych studentów, którzy nie są zaszczepieni. W wojsku, gdzie żołnierze, którzy nie są zaszczepieni, nie są dopuszczani do służby. W obiektach użyteczności publicznej, gdzie paszport szczepionkowy staje się warunkiem korzystania ze świadczeń finansowych z podatków. Wszędzie tam, gdzie dokonywane są różnego rodzaju ograniczenia wolności przez władze publiczną bez podstawy prawnej, a prawdopodobnie z naruszeniem konstytucyjnych zasad proporcjonalności i konieczności.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.