Trudnowski: Zaostrzenie relacji z USA w takim momencie byłoby nieodpowiedzialne
W swoim tekście opublikowanym na stronie Klubu Jagiellońskiego napisał pan, że to dobrze, że prezydent Andrzej Duda odrzucił "lex TVN" i nie umył rąk wnioskiem do TK. Dlaczego?
Piotr Trudnowski: Są trzy powody, dla których prezydent zrobił dobrze, nie podpisując tej ustawy. Po pierwsze, sytuacja międzynarodowa i sojusznicza jest taka, jaka jest – mamy dużo problemów i z Unią Europejską, i z Amerykanami. Do tego sytuacja na Wschodzie jest bardzo niebezpieczna i można się spodziewać, że w najbliższych miesiącach jeszcze się zaogni. Dlatego dodatkowe zaostrzanie relacji ze Stanami Zjednoczonymi w takim momencie byłoby po prostu nieodpowiedzialne.
Po drugie, "lex TVN" to nie była ustawa akceptowana przez Polaków. Sondaże wskazywały, że maksymalnie 20 kilka procent badanych jakkolwiek ją popiera, nie znając szczegółów. Nawet w elektoracie PiS-u tę ustawę popierała mniej niż połowa. Można więc zaryzykować tezę, że spokojnie połowa wyborców Andrzeja Dudy była przeciwna "lex TVN", więc trudno, żeby prezydent, mając mandat demokratyczny większy niż partia rządząca, nie wziął tego pod uwagę.
Trzecia sprawa to kwestie dotyczące regulacji gospodarczych, umowy polsko-amerykańskiej i pewności inwestycji. Prezydent podkreślił w swoim uzasadnieniu, że Trybunał Konstytucyjny być może nie wziąłby tych rzeczy pod uwagę. Ja powiedziałbym ostrzej: ta ustawa, co do zasady, nie nadawała się do skierowania do TK, bo moim zdaniem ona w swoim podstawowym wymiarze nie była ustawą niekonstytucyjną. Co nie zmienia faktu, że tylko z powodu tych dwóch pierwszych kwestii należało ją politycznie odrzucić. Nie mam wątpliwości, że Amerykanie nie odpuściliby "lex TVN", nawet gdyby byli w stanie obejść tę ustawę.
Jak decyzja prezydenta wpłynie na jego relacje z PiS i samym Jarosławem Kaczyńskim?
Przez ostatnie półtora roku Andrzej Duda nie miał tak naprawdę okazji, by pokazać, czym jego druga kadencja ma się różnić od pierwszej. Sam należałem do grona tych, którzy spodziewali się, że jednak w drugiej kadencji brak perspektywy reelekcji sprawi, że Andrzej Duda będzie bardziej podmiotowym i odważniejszym prezydentem niż w pierwszej kadencji, zdolnym do stawania w roli politycznego arbitra w kluczowych kwestiach.
Jakkolwiek w pierwszej kadencji Andrzej Duda zawetował ustawę o Regionalnych Izbach Obrachunkowych, ustawy sądowe i ordynację wyborczą do Parlamentu Europejskiego – zresztą w odpowiedzi na apel Klubu Jagiellońskiego – tak w drugiej kadencji takich ustaw nie było, no może oprócz jednego symbolicznego weta do ustawy o działach, które dotyczyło tak naprawdę wewnętrznych napięć w obozie władzy. Tymczasem przy sprawie "lex TVN" pojawiła się pierwsza okazja do weta. Ale moim zdaniem to nie jest tak, że Andrzej Duda chce wejść w konflikt z PiS, tylko po prostu korzysta z wolności prezydenta wybranego na drugą kadencję i podejmuje decyzje zgodnie z tym, jak on pojmuje interes publiczny i dobro wspólne, do czego ma mocny mandat z wyborów w 2020 roku.
Nie spodziewam się więc, że dojdzie do jakichś radykalnych zmian w relacjach Andrzeja Dudy z PiS i prezesem Kaczyńskim. Zresztą to nie jest jego pierwsze weto – myślę, że zawetowanie ustaw sądowych było znacznie bardziej bolesne dla obozu władzy. Mam na tyle dobre zdanie o prezesie Kaczyńskim, że wydaje mi się, że musiał brać pod uwagę scenariusz weta do "lex TVN" co najmniej jako prawdopodobny, choć na pewno nie optymalny z jego perspektywy.
Jaki jest najważniejszy problem, którym po Nowym Roku powinien zająć się rząd? Lider PO Donald Tusk próbuje narzucić narrację o podwyżkach rachunków za energię.
Wyzwanie związane z inflacją i podwyżkami jest oczywiście bardzo dużym problemem politycznym dla rządu. Rację miał premier Tusk mówiąc swego czasu, że ten magiczny antyinflacyjny przycisk nie istnieje w takiej formie, jak byśmy go oczekiwali. Proponowane zmiany przynoszące tymczasową ulgę nie są konsekwentną polityką antyinflacyjną, bo one będą generowały pewne odłożone koszty, na co zwracają uwagę ekonomiści.
Natomiast tym, co może być przełomowe dla roku 2022, również w wymiarze krajowym, jest to, co wydarzy się na wschodniej granicy. Jeżeli dojdzie do radykalnego zaostrzenia sytuacji w relacjach rosyjsko-ukraińskich i pogłębienia inwazji rosyjskiej na Ukrainę w postaci ostrej interwencji, czego chyba wykluczyć nie można, to zupełnie zmieni nastroje społeczne. Dla PiS to będzie okazja do deeskalacji konfliktu krajowego i pokazania się jako odpowiedzialna siła, która przygotowała Polskę również do sytuacji związanej z agresywną polityką Rosji. Bo może się okazać, że w obliczu poważnych zagrożeń, które nas czekają, choćby możliwej wielokrotnie większej fali prawdziwych tym razem uchodźców z Afganistanu kierowanych przez Rosjan do Europy drogą kolejową, dotychczasowy atak hybrydowy na polsko-białoruskiej granicy będziemy wspominać jak ćwiczenia.
Uważam, że do tego wszystkiego PiS powinno przygotowywać opinię publiczną, swoich polityków, a także budować kanały porozumienia z opozycją, tak żeby ta sprawa była wyłączona z bieżącego konfliktu politycznego, co w czasie kryzysu na granicy niestety się nie udało z powodu braku woli zarówno rządzących, jak i opozycji. Mam nadzieję, że 2022 rok będzie okazją do tego, żeby obie strony zrozumiały, że partyjne, krajowe czy sondażowe interesy są drugorzędne wobec zagrożeń dla naszego regionu, naszych sojuszników i nas samych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.