Lisicki: Krzyżyk na Putinie? Nie za wcześnie? Ziemkiewicz: Przewrót pałacowy jest możliwy
Trwa ósmy dzień wojny, którą rozpętał na Ukrainie Władimir Putin. Na kierunku wschodnim toczą się walki o miasto Sumy oraz Charków, które mimo intensywnych ataków wciąż pozostają pod kontrolą sił ukraińskich. Tam również siły rosyjskie dopuściły się zbrodni wojennych ostrzeliwując cele cywilne. Charków nie jest okrążony, ale sytuacja obrońców jest coraz trudniejsza.
Z kolei na froncie północnym ofensywa, która wyszła z terytorium Białorusi, kieruje się na Kijów. Rosjanie skierowali w ten rejon znaczne siły i próbują uformować potrójny pierścień okrążenia od zachodniej strony stolicy. Ukraińskie władze donoszą w czwartek o odbiciu z rosyjskich rąk miasta Bucza oddalonego od Kijowa o około 10 km. W tym regionie cały czas broni się położony na północ od Kijowa Czernihów. W czwartek rosyjska artyleria ostrzelała tam dzielnicę mieszkalną – przekazał portal Hromadske. Podano, że w wyniku ostrzału zginęły co najmniej 22 osoby, ale liczba ofiar rośnie.
W ciągu ostatnich 24 godzin najwięcej wydarzyło się na południu. Wojska, które najechały Ukrainę z Krymu posuwają się w dwóch kierunkach: na wschód w kierunku atakowanego od pierwszego dnia wojny Mariupola – które zostało już okrążone - i na północ w kierunku północno-zachodnim. Na tym kierunku w środę do ciężkich walk doszło w miejscowościach Basztanka, Tokmak i Wasiliwka. To ostatnie zostało zdobyte. W ręce wojsk rosyjskich wpadł Chersoń – strategicznie położone miasto nad Dnieprem. Oznacza to, że Rosjanie uzyskali przyczółek po zachodniej stronie Dniepru.
"Polska Do Rzeczy". Lisicki: Ogromne koszty wojny
– Jesteśmy po 8. dniu rosyjskiej inwazji. Pojawia się pytanie, czy na Putinie możemy postawić krzyżyk? Obserwując to, co się dzieje, to nie sposób się doszukać zysków z tego wszystkiego. Zdobyto na razie jedno duże miasto, czyli Chersoń, odcięto niektóre tereny, ale koszty tej wojny są gigantyczne – mówił w najnowszym odcinku "Polski Do Rzeczy" Paweł Lisicki, red. naczelny "Do Rzeczy".
– Podobno kosztuje to 20 miliardów dolarów dziennie. Ukraińcy okazali się świetnie zorganizowani, choć trochę im w tym pomógł Putin, bo jednak przez dwa miesiące straszył ich tymi wojskami. Każda wojenna klęska zaczyna się od zlekceważenia przeciwnika. Widać wyraźnie, że tak było. Rosjanie myśleli, że od razu wszystko zdobędą. Zresztą ambasador Ukrainy w Niemczech też usłyszał, że miel wytrzymać tylko kilka godzin. Putinowi udało się zbudować poczucie rosyjskiej potęgi – uzupełniał Rafał Ziemkiewicz.
– Przez pierwsze kilkanaście godzin wydawało się, że to operacja dobrze przygotowana. Wydawało się, że Putin jest doświadczonym dyktatorem, a taki wie, że w dzisiejszych czasach nie da się podbić państwa na zasadzie podboju terytorialnego. Chyba, że używa metod radykalnie terrorystycznych. Szczerze mówiąc, żadne ze współczesnych mocarstw nie wpadło na ten pomysł, bo jest absurdalna. Każda forma prowadzenia działań wojennych oznacza, że trzeba mieć silne osadzenie w terenie, czyli np. partię kolaborującą, czy rząd z jakimś poparciem. Putin właściwie tego nie zrobił – zastanawiał się Lisicki.
Poniżej zwiastun dzisiejszego odcinka "Polski Do Rzeczy" (całość dostępna po zalogowaniu się):