"30 lat zarozumiałego i protekcjonalnego zachowania". Były prezydent Estonii o Zachodzie

Dodano:
Były prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves. Źródło: PAP / MAURIZIO GAMBARINI
– Czy zobaczymy trwałą zmianę podejścia zachodnich polityków do krajów Europy Wschodniej? Na pewno trudno będzie zmienić nawyki 30 lat zarozumiałego i protekcjonalnego zachowania, z którym do tej pory mieliśmy do czynienia – tłumaczy były prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves.

W rozmowie z Klubem Jagiellońskim były prezydent Estonii mówił o prorosyjskiej – jego zdaniem – polityce Zachodu i protekcjonalizmie wobec państw Europy Wschodniej.

"Zachód chciał zawsze wierzyć w rosyjską narrację"

– Na Zachodzie rzeczywiście panował do tej pory nacisk na ugodowe traktowanie Rosji i bagatelizowanie punkt widzenia krajów wschodniej UE – tłumaczył w rozmowie estoński polityk.

– Zachodnioeuropejscy i amerykańscy politycy, którzy spotykają się z opiniami krajów byłego bloku wschodniego i ostrzeżeniami przed rosyjskim zagrożeniem, mają tendencję do ich ignorowania i oskarżania o uprzedzenia – podkreślił dalej Toomas Hendrik Ilves.

– Zachód chciał zawsze wierzyć w rosyjską narrację, nie słuchał racji Europy Wschodniej. To problem, z którym musimy się mierzyć od 1989 roku – dodał.

Zachód zmieni podejście do Europy Wschodniej?

Jak przykład były prezydent Estonii podaje sytuację z 2007 roku, kiedy jego kraj padł ofiarą cyberataku ze strony Rosji. – Chcieliśmy wtedy uzyskać jakieś wsparcie od NATO, ale usłyszeliśmy, że jesteśmy rusofobami. I padło to z ust przedstawicieli krajów dalece mniej zaawansowanych cyfrowo od Estonii, którzy nie mieli pojęcia o bezpiecznej przestrzeni cyfrowej! – mówił polityk.

– Czy zobaczymy zatem trwałą zmianę podejścia zachodnich polityków do krajów Europy Wschodniej? Na pewno trudno będzie zmienić nawyki 30 lat zarozumiałego i protekcjonalnego zachowania, z którym do tej pory mieliśmy do czynienia – dodał były prezydent.

Podobnie jak wielu polskich polityków, Toomas Hendrik Ilves przestrzegł także przez szybką rezygnacją z sankcji wobec Moskwy.

– Inwazja Rosji na Ukrainę sprawiła, że jesteśmy bardziej zjednoczeni niż przed 24 lutego. Nie mam jednak pewności, jak daleko możemy się jeszcze posunąć – mówił polityk. – Dodatkowo czeka nas trudny test, ponieważ kiedy ze strony Rosji dostrzeżemy drobne ruchy mogące świadczyć o chęci porozumienia, wiele krajów zacznie nawoływać do złagodzenia sankcji – dodał.

Wojna Putina i kryzys migracyjny

Atakując Ukrainę, Władimir Putin wywołał największy konflikt zbrojny w Europie od momentu zakończenia II wojny światowej i doprowadził do ogromnego kryzysu migracyjnego – z Ukrainy uciekło za granicę ponad 6 mln ludzi, z czego najwięcej (3,3 mln) do Polski.

Putin wysłał wojska na Ukrainę 24 lutego w odpowiedzi na prośbę przywódców samozwańczych republik Donieckiej i Ługańskiej, które wcześniej Rosja uznała za niepodległe i podpisała z nimi umowy o współpracy i wzajemnej pomocy.

Moskwa nazywa swoje działania "specjalną operacją wojskową" i domaga się od rządu w Kijowie "denazyfikacji i demilitaryzacji" Ukrainy. Używanie w tym kontekście słów "wojna" lub "inwazja" zostało w Rosji zakazane przez Roskomnadzor – państwowy regulator mediów i internetu.

Źródło: Klub Jagielloński
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...