Ekspert: Węgry mogą uniezależnić się od rosyjskiej ropy, ale nie chcą
Damian Cygan: Nowe unijne sankcje zakładają zakaz importu 90 proc. rosyjskiej ropy. Co z pozostałymi 10 proc.?
Jakub Wiech: Tak naprawdę nie wiemy, czy na pewno chodzi o 90 proc. Taką wartość podała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która moim zdaniem oparła się na danych z poprzedniego roku, uznając, że restrykcje dotyczące przewozu ropy drogą morską dotkną 2/3 eksportu rosyjskiej ropy naftowej do Europy i dodała do tego wolumen, który przepływa przez rurociąg "Przyjaźń", transportujący ropę do Polski i Niemiec.
Te szacunki szefowej KE nie muszą być właściwe, bo nie mamy jeszcze danych za II kwartał 2022 r. Rosjanie mogą zwiększyć dostawy systemem "Przyjaźń", jeżeli znajdą na to chętnych, ale na razie nie da się ustalić, jaki dokładnie wolumen rosyjskiej ropy docierającej do UE będzie obłożony sankcjami, a jaki nie. Po drodze może się jeszcze wiele wydarzyć.
Premier Viktor Orban ugrał to, czego chciał, ale czy jego upór ws. rosyjskiej ropy nie świadczy o tym, że Węgry są uzależnione od jednego dostawcy?
Węgry nie są uzależnione od jednego dostawcy. Przerób ropy rosyjskiej na Węgrzech to ok. 60 proc. Węgry mogą infrastrukturalnie uniezależnić się od surowca z Rosji, tylko nie chcą. I to, co przez 26 ostatnich dni robił Viktor Orban, to jest właśnie demonstracja pewnej specyficznie pojętej ochrony węgierskich interesów, ale też ochrona interesów Władimira Putina i rosyjskiego przemysłu naftowego, bowiem rozwadnianie tego embarga, które mam nadzieję zostanie nałożone, jest niczym innym, jak właśnie pośrednim wsparciem Rosji.
Gdzie Rosja może sprzedać ropę, której nie kupi od niej Europa?
Ropa rosyjska już jest tańsza od ropy Brent, co dla Moskwy oznacza negatywną okoliczność cenową. Co prawda Rosjanie skusili odbiorców na rynku indyjskim, żeby importowali od nich więcej paliw. W roku 2021 r. Indie kupiły od Rosji 16 mln ton, czyli mniej niż Polska, a przez pierwsze cztery miesiące tego roku kupiły już 40 mln ton. To prawie dwa razy tyle, ile nasz kraj zużywa w ciągu roku. Zatem jest na tym odcinku ożywienie, ale ono raczej nie pozwoli zrekompensować Rosji ubytku całości rynku europejskiego.
Dlatego najważniejsze pytanie brzmi, ile rosyjskiej ropy faktycznie zostanie obłożone unijnymi sankcjami i czy ten wolumen zostanie przekierowany na inne rynki zbytu. Warto zwrócić uwagę, że nałożenie sankcji na tankowce może spowodować uwolnienie dodatkowej liczby statków potencjalnie zdolnych do transportu surowca na rynek chiński, a więc tam, gdzie Rosjanie mogą sprzedać go najwięcej.
Czy z powodu nowych sankcji wkrótce będziemy płacić za litr benzyny nie 7,50 zł, lecz 8 zł i więcej?
Żyjemy w czasach największego kryzysu energetycznego od 1973 r. Nasza aktywność gospodarcza jest obarczona tym, co dzieje się za wschodnią granicą i może być obarczona jeszcze bardziej. Natomiast to jest wymiar polskiego udziału w wojnie rosyjsko-ukraińskiej na płaszczyźnie gospodarczej, który podejmujemy, żeby osłabić potencjał Moskwy.
Tak, jest możliwe, że ceny podskoczą, zwłaszcza że ta tańsza rosyjska ropa jest jeszcze w Polsce cały czas przerabiana. Trudno prognozować, jakie to będą wartości, ale na pewno trzeba być gotowym na podwyżki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.