Strzeżek: Polityka ma granice. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł wysypywać zboże na tory
Damian Cygan: Dlaczego sojusz AgroUnii z Porozumieniem spowodował, że podjął pan decyzję o wystąpieniu z partii?
Jan Strzeżek: Jak wszystko, tak i polityka ma granice. Ja przedstawiłem swoje granice obecności w polityce, kiedy dowiedziałem się, że proponowany jest sojusz partii, która aspirowała do reprezentowania środowiska miejskiego, klasy średniej, przedsiębiorców ze środowiskiem, które również podejmuje ważne tematy, bo rolnictwo i rolnicy są ważni, ale robi to w sposób, pod którym nie jestem w stanie się podpisać. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł wysypywać zboże na tory, blokować miasta i firmować podobne tego typu aktywności.
Czy gdyby Jarosław Gowin nadal był prezesem partii, nie doszłoby do tego?
Nie sądzę, żeby do tego doszło, ale Jarosław Gowin w grudniu zrezygnował ze stanowiska szefa Porozumienia, zastąpiła go Magdalena Sroka i to jest naturalne, że prezes każdej partii ma prawo do podejmowania decyzji, a później musi się mierzyć z ich konsekwencjami.
Czy miał pan już telefony z innych ugrupowań?
Skłamałbym, mówiąc, że nie, ale na szczegóły jest absolutnie za wcześnie. Przed odejściem z Porozumienia nie rozważałem żadnych scenariuszy współpracy z innymi środowiskami politycznymi, mimo że są takie, z których programem i sposobem uprawiania polityki się zgadzam. Ale w żaden sposób nie wyobrażałem sobie scenariusza wyjścia z Porozumienia i wskoczenia do innej partii z dnia na dzień.
Jaką przyszłość polityczną widzi pan przed sobą?
Chcę dołożyć swoją cegiełkę do zwycięstwa opozycji nad PiS. Jestem przekonany, że razem z moimi przyjaciółmi ze stowarzyszenia Młoda Prawica, z radnymi, ze społecznikami będziemy w stanie taką cegiełkę dorzucić.
Czy opozycję łączy coś więcej niż tylko chęć odsunięcia PiS od władzy?
Trzymam kciuki za współpracę opozycji. We wtorek oglądaliśmy Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołownię, którzy właśnie rozpoczęli rozmowy programowe. Istotne jest to, żeby odebrać z ręki argument PiS, który będzie starał się opowiadać, że jedyne, co łączy opozycję, to niechęć do PiS. Kosiniak-Kamysz i Hołownia zadali kłam temu twierdzeniu. Opozycja jest różna, ale im bardziej będzie pokazywać wspólne elementy programowe, tym większe ma szanse na pokonanie PiS.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.