Publicysta "Haaretz": Izraelskie media nie informują Izraelczyków, co się dzieje w Gazie
Polsat News zaprosił na wywiad Gideona Levy’ego – publicystę czołowego izraelskiego dziennika "Haaretz". – Po 7 października, po tych okrucieństwach, większość Izraelczyków jest przekonanych, że możemy robić, co tylko chcemy. I nie ma żadnych zasad, które by nas obowiązywały – mówię o prawach humanitarnych – one nie dotyczą Gazy – wyraził ubolewanie Levy.
Publicysta "Haaretz": Ludobójstwo w Gazie
– Tak naprawdę dzieje się w tej chwili ludobójstwo. Nie ma innych słów, które mogłyby to opisać i ja używam od niedawna tego słowa. Po 22 miesiącach zdecydowałem się to zrobić, bo odebrało mi mowę i sytuacja nie zmierza ku końcowi – przyznał.
Zaznaczył, że za sytuację w Strefie Gazy odpowiada nie tylko premier Izraela. – To nie tylko Netanjahu. Byłoby bardzo nie fair, gdybyśmy uznali, że tylko na nim spoczywa wina i jeżeli Netanjahu zostanie zastąpiony, ta sama polityka będzie w dalszym ciągu prowadzona – ocenił dziennikarz.
Levy relacjonował, że w jego kraju "pojawia się niewiele głosów, które twierdzą, że popełniamy ludobójstwo". Jak relacjonował, po okrutnym ataku Hamasu na Izrael 7 października w kraju doszło do radykalizacji nastrojów. – Uważają w tej chwili, że mamy prawo do odwetu – powiedział.
– Mamy też systematyczne pranie mózgu, do którego przyczyniają się wolne izraelskie media, które nie informują Izraelczyków o tym, co się dzieje w Gazie. Izraelczycy też wiedzieć tego nie chcą, bo jest wygodniej wierzyć, że Izrael walczy o swoje przetrwanie, że ta wojna ma uzasadnienie, że jest to samoobrona – powiedział publicysta.
– Nawet Donald Trump, zaprzeczając słowom premiera Netanjahu i jego ministrów, stwierdził, że w Gazie panuje prawdziwy głód, bo rząd uparcie – mimo tego, co możemy zobaczyć – twierdzi, że głodu nie ma –zwrócił uwagę Levy.
Erdogan chce większej presji na Izrael
Tymczasem o wywarcie większej presji na rząd Izraela, by przestał niszczyć Gazę ponownie zaapelował prezydent Turcji Recep Tayyip. Jednocześnie islamski polityk wyraził zadowolenie z planów uznania Palestyny przez niektóre kraje zachodnie.
Erdogan opowiada się za rozwiązaniem dwupaństwowym opartym na granicach z 1967 roku. Turecki prezydent zaznaczył, że Turcja będzie kontynuować działania na rzecz zawieszenia broni i trwałego pokoju w regionie. Podkreślił również, że priorytetem pozostaje dostarczenie pomocy humanitarnej do Strefy Gazy.
Przypomnijmy, że opcję uznania Palestyny ogłosił premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer Miałoby to nastąpić we wrześniu tego roku. Wcześniej stanowisko takie wyraził prezydent Francji Emmanuel Macron.
Inwazja na Gazę
Przypomnijmy, że konflikt izraelsko-palestyński eskalował 7 października po ataku terrorystycznym brygad al-Qassam (zbrojnego ramienia Hamasu) na terytorium Izraela. To właśnie w tym dniu mudżahedini zabili ok. 1200 osób i uprowadzili większość zakładników. Hamas to partia polityczna, a zarazem radykalna organizacja islamska, która określa swój główny cel jako wyzwolenie Palestyny spod izraelskiej okupacji. Władze Izraela przekazały, że celem trwającej w Strefie Gazy operacji militarnej jest likwidacja tamtejszego Hamasu i trwała neutralizacja zagrożenia z tamtego kierunku.
W wyniku wojny Izraela z Hamasem cywile w Strefie Gazy doświadczają katastrofy humanitarnej. Na początku lipca dziennik "Haaretz" opisał koncepcję opracowaną przez władze Izraela i zaprezentowaną przez ministra obrony Israela Katza stworzenia na ruinach Rafah zamkniętego obozu dla uchodźców, do którego mieliby zostać przesiedleni wszyscy pozostali przy życiu mieszkańcy Gazy. Ma to być pierwszy etap "planu emigracyjnego".
W niedawnym wywiadzie dla "Do Rzeczy" ekspert ds. Bliskiego Wschodu Paweł Rakowski tłumaczył, że całkowite zlikwidowanie Hamasu będzie niezwykle trudne, ponieważ jest to nie tylko organizacja militarna, lecz także społeczna, która zdominowała Strefę Gazy. "Nie wieszczę tu Izraelowi wielkiego sukcesu, ale jednak po 20 miesiącach wojny widać, że udało się zniechęcić przynajmniej część Palestyńczyków do Hamasu" – powiedział.