Praca i śmierć getta łódzkiego
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Praca i śmierć getta łódzkiego

Dodano: 6
Chaim Rumkowski w łódzkim gettcie. Miejsce i czas wykonania fotografii nieznane.
Chaim Rumkowski w łódzkim gettcie. Miejsce i czas wykonania fotografii nieznane. Źródło: Wikimedia Commons
W żadnym innym getcie nie zorganizowano produkcji na tak wielką skalę i nie współpracowano w tym zakresie tak blisko z niemieckimi władzami cywilnymi.
5 czerwca 1941 r. Heinrich Himmler odwiedził łódzkie getto. Zamienił kilka słów z Chaimem Rumkowskim, przełożonym Starszeństwa Żydów.

– Jak się miewacie – zapytał Reichsführer.

– Pracujemy i budujemy tu miasto pracy. Robię wszystko, by zintensyfikować i ulepszyć pracę. Moją dewizą jest: praca, spokój i porządek – odpowiedział Rumkowski.

– Niech pan pracuje dla dobra swoich braci w getcie, a wtedy będzie wam dobrze – zakończył rozmowę Himmler.

Ten dialog przytacza Adam Sitarek w swojej książce o administracji łódzkiego getta. Zanim je utworzono i zamknięto jego granice, Niemcy zarządzili przesiedlenia na teren przyszłej dzielnicy zamkniętej. Już wtedy zaczęła powstawać administracja mająca służyć ludności żydowskiej. Tworzyło się bowiem miasto w mieście, „otoczone drutem państwo”. W tym państwie zarządzanym przez Rumkowskiego pod nadzorem niemieckim powstawały wszelkie potrzebne do funkcjonowania mieszkańców struktury administracyjne, takie jak Wydział Szkolny, Wydział Aprowizacji, Wydział Opieki Społecznej.

Żydowskie: policja, sąd i więzienie

Getto miało także swoje: policję – Służbę Porządkową, sądy i więzienie, a także walutę. Jednym z zadań Służby Porządkowej było pilnowanie granic getta od strony wewnętrznej. Odciążało to, rzecz jasna, niemieckie formacje policyjne. Utworzono także Oddział Specjalny. „Mimo że Oddział Specjalny formalnie był częścią Służby Porządkowej, faktycznie wykonywał on rozkazy spływające bezpośrednio od niemieckiej policji kryminalnej oraz od gestapo” – stwierdza Adam Sitarek. Pierwszym komendantem Oddziału Specjalnego był Salomon Hercberg, wywodzący się z półświatka i mający przed wojną powiązania z przestępcami. Już po miesiącu został on jednak aresztowany przez gestapo, ponieważ w jego mieszkaniu zarekwirowano przywłaszczone dobra. Jednym z jego następców był Dawid Gertler, agent gestapo od 1940 r. Zyskał on duże uznanie Niemców, gdy kierowani przez niego policjanci odegrali aktywną rolę w akcji deportacyjnej w 1942 r. Gertler był też, jak pisze Sitarek, rywalem Rumkowskiego w walce o wpływy i być może chciał zająć jego miejsce. Niemcy wywieźli go z getta w 1943 r., trafił do Auschwitz, ale przeżył.

Sąd w getcie rozpatrywał głównie sprawy kradzieży i defraudacji, ale także szmuglu. Istniał także Sąd Przyspieszony zajmujący się przestępstwami urzędniczymi, ale przestał faktycznie istnieć, gdy jego przewodniczący, Samuel Bronowski, został aresztowany pod zarzutem przyjmowania łapówek od oskarżonych.

Jak pisze autor książki, Rumkowski uzasadniając powstanie gettowego więzienia, mówił, że będą w nim osadzani „rozpolitykowani buntownicy”. Oczywiście, trafiali tam jednak przede wszystkim skazani za przestępstwa. Choć istniały sądy, część osób uwięziono bez wyroku, a o osadzeniu w więzieniu decydowały także władze niemieckie.

W połowie 1940 r. powstał w getcie Bank Emisyjny i zaraz potem wprowadzono jako jedyną walutę kwity markowe zwane chaimkami lub rumkami. Artur Sitarek stwierdza, że wprowadzenie kwitów markowych miało za zadanie przejęcie reszty pieniędzy, jakie posiadali mieszkańcy getta. Utrudniło też szmugiel i pogłębiło izolację getta.

Getto łódzkie w 1940 roku.

Kontakty ze światem zewnętrznym getto utrzymywało dzięki własnej poczcie. Była nawet możliwa wymiana korespondencji z krajami walczącymi z Niemcami – na formularzach Czerwonego Krzyża. W pewnym okresie do getta można było przysyłać paczki z żywnością, ale część ich zawartości konfiskował Oddział Specjalny policji żydowskiej.

Resorty na potrzeby Niemców

Z punktu widzenia Rumkowskiego dla istnienia getta najistotniejsze było administrowanie pracą. W październiku 1940 r. powstało Centralne Biuro Resortów Pracy, komórka zwierzchnia wszystkich zakładów produkcyjnych. Pierwszy taki zakład, nazwany – tak jak kolejne, które powstawały – resortem, rozpoczął pracę 1 maja 1940 r. Był to resort krawiecki.

„Rumkowski w piśmie skierowanym 5 kwietnia 1940 r. do nadburmistrza Łodzi wystąpił z inicjatywą zatrudnienia znajdujących się w getcie ok. 8–10 tys. fachowców z różnych branż i utworzenia zakładów pracy, gdzie produkowano by towary na zlecenie niemieckich firm. […] Za wykonaną pracę władze miały zapłacić gotówką lub żywnością, którą Rumkowski rozdzielałby pomiędzy ludność” – pisze Sitarek.

Relacjonując najbliższym współpracownikom swoją korespondencję z Niemcami, Rumkowski stwierdził, że na pytanie, jak wyobraża sobie zapewnienie egzystencji mieszkańcom getta, odpowiedział: „Naszą walutą jest praca”.

Ta deklaracja Rumkowskiego spotkała się z zainteresowaniem jego nadzorcy, Hansa Biebowa, kierownika Zarządu Getta. Biebow znał się na rzeczy. Przed wojną był kupcem handlującym kawą. Obroty jego firmy wynosiły milion marek, zatrudniała ona 250 pracowników.

Biebow już w maju doprowadził do spotkania Rumkowskiego z niemieckimi przedsiębiorcami. „Przełożony Starszeństwa Żydów gwarantował wykonanie wszelkich zamówień w krótkich terminach i na najwyższym poziomie” – pisze Sitarek.

W grudniu 1940 r. pracowały 33 resorty, rok później było ich 55. Oprócz najliczniejszych resortów krawieckich były też m.in. resorty szewskie, resort kuśnierski, kołder pikowanych, fabryka kapeluszy, trykotażu, haftu artystycznego, wydziały bieliźniarskie, wydział rękawiczek i pończoch. Były też resorty stolarskie i metalowe. „W żadnym innym getcie nie zorganizowano produkcji na tak wielką skalę i nie współpracowano w tym zakresie tak blisko z niemieckimi władzami cywilnymi” – stwierdza Adam Sitarek.

Rumkowski nie krył dumy z dynamicznego rozwoju produkcji. W styczniu 1942 r. mówił, że z niczego zbudowano najróżniejsze przedsiębiorstwa i fabryki. Do sierpnia 1942 r. powstało 91 resortów zatrudniających blisko 60 tys. osób. Już od kwietnia 1941 r. getto, zaciągające dotąd pożyczki na zakup żywności, zaczęło na siebie zarabiać.

Czytaj też:
„Męczyli się całymi godzinami, nie mogąc zginąć”. W tym obozie śmierć zadawano na raty

Getto zostało uznane rok później za przedsiębiorstwo przemysłu wojennego i znalazło się pod opieką Ministerstwa Uzbrojenia Rzeszy.

Biebow starał się o to też dla własnych korzyści. Jak pisze autor książki, przyznano mu uposażenie dyrektora zakładu zbrojeniowego i nawet wypłacono mu pensję za okres od maja 1940 r., gdy powstał pierwszy resort.

Zagłada „nieproduktywnych”

Traktując łódzkie getto jako obóz pracy, Niemcy doszli do wniosku, że trzeba pozbyć się z niego osób „nieproduktywnych”. Zbiegło się to z pomysłem, by skoncentrować w getcie wszystkich Żydów z Kraju Warty, robotników i fachowców. „Nieproduktywni” mieli zostać zamordowani, na co zgodę wydał Himmler. W ślad za nią poszła budowa ośrodka zagłady w Chełmnie nad Nerem. Niemcy – okłamując Rumkowskiego – powiedzieli mu, że wysiedleni zostaną ulokowani w pobliskich miejscowościach, gdzie będzie łatwiej zapewnić im wyżywienie i utrzymanie.

W pierwszej kolejności Rumkowski chciał się pozbyć „ropiejącego wrzodu”, czyli przestępców z rodzinami. „Przełożony Starszeństwa uznał bowiem, że przestępcy najbardziej przeszkadzają w zaprowadzeniu w getcie idealnego systemu opartego o hasło: praca, spokój, porządek”.

Artykuł został opublikowany w 6/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.