Przez cały wrzesień sytuacja walczącej Warszawy stawała się coraz bardziej tragiczna. Drastycznie pogorszyły się warunki życia jej mieszkańców; brakowało pożywienia i zdatnej do picia wody, miasto opanowała plaga pożarów. Na ulicach i placach przybywało grobów, w konsekwencji czego Warszawa stała się jednym wielkim cmentarzem. Militarnie nie było lepiej. Po upadku kolejnych dzielnic – Mokotowa – 27 września i Żoliborza – 30 września klęska zdawała się być nieuchronna, broniło się już tylko Śródmieście.
W obliczu braku jakiejkolwiek nadziei, dowódca Armii Krajowej generał Tadeusz Komorowski "Bór" poinformował Rząd RP w Londynie, że postanowił zakończyć walkę. 2 października w kwaterze SS-Obergruppenfuehrera Ericha von dem Bacha w podwarszawskim Ożarowie przedstawiciele Komendy Głównej Armii Krajowej płk Kazimierz Iranek-Osmecki "Jarecki" i ppłk Zygmunt Dobrowolski "Zyndram" podpisali układ o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie. W myśl zawartego układu, powstańcy mieli być traktowani jak wojsko alianckie i osadzeni w obozach jenieckich, a cała ludność Warszawy miała opuścić miasto. Z ludnością cywilną stolicę opuścili delegat Rządu RP na Kraj, wicepremier Jan Stanisław Jankowski „Soból” oraz członkowie Rady Jedności Narodowej i Rady Ministrów na Kraj. Do niewoli poszedł gen. Tadeusz Komorowski oraz część dowództwa.
"Po raz drugi w tej wojnie musiała Warszawa ulec przewadze wroga. Na początku i na końcu wojny stolica Polski walczyła sama. Ale warunki walki w roku 1939 były całkiem inne niż w roku 1944. Pięć lat temu Niemcy stały u szczytu swej potęgi. Słabość Sprzymierzonych uniemożliwiała danie pomocy Warszawie. Upadek stolicy Polski był pierwszy w szeregu zwycięstw niemieckich. W roku 1944 sytuacja była odwrotna. Niemcy chyliły się ku upadkowi i my wszyscy mieliśmy gorzkie przeświadczenie, że upadek Warszawy będzie prawdopodobnie ostatnim zwycięstwem Niemców nad Sprzymierzonymi" – pisał po latach gen. Tadeusz Bór Komorowski.
Informacja o kapitulacji w sposób szczególny dotknęła ocalałych żołnierzy. Dowództwo wręcz obawiało się o ich kondycję psychiczną. Nie chcieli, aby powtórzyła się historia z roku 1939, kiedy w Galerii Luksemburga żołnierze popełnili zbiorowe samobójstwo. Moment trudny, ale i niezwykle poruszający - złożenia broni przed opuszczeniem Warszawy - opisał w swojej książce „Wycinek z historii jednego życia” ppłk Emil Kumor: „Zbliżamy się do pierwszego stołu. Przewidzieliśmy z ppłkiem „Pawłem” ten moment upokorzenia i na zbiórkę przyszliśmy bez broni. Wobec tego kazał zatrzymać kolumnę i dał rozkaz złożenia broni przez pierwszą piątkę. Powstańcy zdjęli rusznice przeciwpancerne z ramion, przycisnęli do serca, na pożegnanie ucałowali jak najdroższy skarb, a następnie zamiast złożyć je na stole, z taką furią i siłą jak na komendę uderzyli w bruk, że rusznice zostały przełamane na dwie części. W takim dopiero stanie złożyli je na stole. Te wszystkie czynności były wykonywane z taką godnością i powagą chwili, że nawet wróg, który miał przejąć broń, odwrócił się, żeby nie patrzeć na wzruszenie żołnierzy i ten żołnierski odruch”.
Po wyjściu ludności cywilnej i ocalałych powstańców, Warszawa opustoszała, a specjalne oddziały niemieckie dopełniały swego dzieła, burząc to, czego nie zdążyli i kradnąc wszystko, co może mieć jakąś wartość. I tak przez 3 trzy miesiące... Stolica Polski praktycznie przestała istnieć.
Podczas powstania w Warszawie zginęło ok. 17 tys. niemieckich żołnierzy, zaś ok. 9 tys. zostało rannych. Zdecydowanie dotkliwsze straty były po stronie polskiej. Trzymiesięczne walki kosztowały życie blisko 20 tys. żołnierzy Armii Krajowej i 3 tys. Kościuszkowców. W sposób szczególny dotknęło ono ludność cywilną miasta. W masowych mordach, spalonych domach i wielu innych okolicznościach śmierć poniosło ok. 180 tys. osób.
amp, fot. Wikipedia/ domena publiczna