Największa tajemnica zbrodni katyńskiej. Dlaczego 400 osób ocalało?
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Największa tajemnica zbrodni katyńskiej. Dlaczego 400 osób ocalało?

Dodano: 58
Ekshumacja oficerów zamordowanych w Katyniu, 1943 r.
Ekshumacja oficerów zamordowanych w Katyniu, 1943 r. Źródło: Wikimedia Commons
W pierwszych dniach kwietnia 1940 roku wyruszyły pierwsze „transporty śmierci” z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. NKWD zamordowało 14,5 tysiąca oficerów Wojska Polskiego i funkcjonariuszy policji. Rozstrzelania uniknęło około 400 osób. Co zdecydowało, że ta nieliczna grupa została oszczędzona?

Profesor Stanisław Swianiewicz, jeden z ocalałych, pisał w książce „W cieniu Katynia”, że motywy dla których trzem procentom darowano darować życie są bardziej tajemnicze, niż przyczyny zamordowania pozostałych 97 procent spośród więzionych w trzech obozach. Inny ocalały, Józef Czapski stwierdził, że „jedynym kryterium była zupełna dowolność, która robiła wrażenie przypadku”.

W grupie ocalonych byli zarówno sympatycy komunizmu, Związku Sowieckiego, jak i jego wrogowie, ludzie o przekonaniach lewicowych i prawicowych, zawodowi wojskowi i oficerowie rezerwy. Jednak bardzo wątpliwie, by o selekcji oficerów decydowała dowolność lub przypadek. Więźniowie trzech obozów byli długo i starannie przesłuchiwani przez enkawudzistów, a protokoły zeznań stały się postawą decyzji o śmierci lub życiu oficerów. Z pewnością nie wszyscy, którzy zadeklarowali chęć powrotu do Polski okupowanej przez Niemców, zostali z tego powodu rozstrzelani. Decydowały też inne kryteria.

Czytaj też:
Katyń: Zbrodnia i kłamstwo

Z drugiej strony, wydaje się, że ci, którzy w ankietach czy podczas przesłuchań stwierdzili, że w razie możliwości wyboru, pozostaliby w Związku Sowieckim, mieli spore szanse na uniknięcie śmierci. Ale, zapewne, także w ich przypadku, nie było to jedyne kryterium decydujące o pozostawieniu ich przy życiu. Tajemnicę ocalenia mogłyby rozjaśnić teczki więźniów Starobielska, Ostaszkowa i Kozielska. Rosjanie twierdzili i twierdzą nadal, że teczki te zostały spalone na polecenie Chruszczowa. Część historyków w to nie wierzy. Takie dokumenty zwykle nie płoną.

Spośród ocalałych najwięcej pisano o tych, których Sowieci typowali jako ewentualną przyszłą kadrę polskiej jednostki wojskowej. Było to zaledwie siedmiu wyższych oficerów z ppłk Zygmuntem Berlingiem na czele, ale ostatecznie tylko dwaj: Berling i Leon Bukojemski znaleźli się w 1 Dywizji im. Tadeusza Kościuszki. Pozostali opuścili „nieludzką ziemię” z armią generała Andersa.

Stanisław Swianiewicz miał pozostać przy życiu ze względu na zainteresowanie NKWD jego studiami nad gospodarką III Rzeszy. Artysta malarz Józef Czapski, mający rodzinne związki z arystokracją europejską, najpewniej jej interwencjom zawdzięcza swoje ocalenie. Wniosek w sprawie Czapskiego złożyły władze niemieckie. W sowieckich aktach odnotowano, że jest Niemcem z pochodzenia. Matka Czapskiego pochodziła z rodziny Thun-Hohenstein.

Węzeł katyński - ręce ofiary związane za plecami

Do ocalenia Bronisława Młynarskiego podobno przyczyniło się to, że przesłuchujący go oficer NKWD kochał muzykę. A Młynarski był synem kompozytora i dyrektora Filharmonii Narodowej- Emila Młynarskiego, ucznia wielkiego rosyjskiego kompozytora Piotra Czajkowskiego. O jednym z ocalałych pisano, że nieumieszczenie go na liście śmierci zawdzięczał temu – jak twierdził – że przesłuchujący go oficer NKWD był jego kolegą z klasy. Być może tak było, ale raczej to wątpliwe. Protekcji swojego krewnego Michaiła Romma, znanego sowieckiego reżysera zawdzięczał życie jego imiennik Michał Romm.