Goralenvolk. Zdrada na Podhalu

Goralenvolk. Zdrada na Podhalu

Dodano: 
Wizyta gubernatora Hansa Franka w Zakopanem (listopad 1939)
Wizyta gubernatora Hansa Franka w Zakopanem (listopad 1939) Źródło:Wikimedia Commons
Goralenvolk. Niemiecki okupant chciał wbić klin między Polaków. Dlatego postanowił powołać do życia naród góralski.

Z Wojciechem Szatkowskim, autorem książki "Goralenvolk. Historia zdrady" rozmawia Piotr Zychowicz.

Po co Niemcom byli do szczęścia akurat górale? To w końcu niewielka społeczność.
Górale w okresie międzywojennym byli bardzo popularni. Zakopane stało się letnią, a potem zimową stolicą Polski. Zjeżdżali tu politycy, oficerowie, artyści, dziennikarze, gwiazdy kina i estrady. Elita II RP. Kultura góralska, folklor – wszystko to było niezwykle modne. Cała Polska śledziła zakopiańskie zawody narciarskie. I nagle ci sami górale – mówiąc brutalnie – wchodzą w dupę Niemcom.

Dla Polaków to musiał być szok.
Oczywiście. Niemcom chodziło o to, żeby wbić klin między Polaków. Skłócić podbity naród, podzielić go na wiele mniejszych nacji. Zgodnie ze starą rzymską zasadą divide et impera – dziel i rządź. Niemcy chcieli pokazać, że górale wcale nie są Polakami, że mają germańskie korzenie. Aby to udowodnić, zmobilizowali pseudonaukowców, takich jak dr Anton Plügel, Erhard Riemann czy Hans Joachim Beyer. I oni pisali różne bzdury. Z faktu, że górale mają własną kulturę, stroje, wyciągali niedorzeczne wnioski.

Podobno uznali, że górale są potomkami Gotów.
(śmiech) Dokładnie. W pewnym momencie na Podhale przyjechali nawet naukowcy z krakowskiego Instytut Niemieckich Prac na Wschodzie. Przeprowadzili badania antropologiczne. Mierzyli obwody czaszek góralskich dzieci, długość kończyn. Szukali u górali aryjskich cech rasowych, takich jak niebieskie oczy czy blond włosy. Krótko mówiąc: nauka w służbie ideologii (…)

Co dawały kenkarty góralskie?
Nic. Ich posiadacze nie byli traktowani lepiej niż Polacy. Liczba kenkart góralskich miała być rodzajem testu popularności Goralenvolku wśród mieszkańców Podhala. Wiadomo, że wielu górali pisało do Komitetu Góralskiego podania o przyznanie im kenkart polskich. W jednej z wiosek doszło do incydentu, który dobrze obrazuje stosunek ludności do Goralenvolku. Pewien góral zgłosił się do Komitetu po kenkartę polską, ale urzędnik chciał mu na siłę wcisnąć kenkartę „G”. „Masz białą koszulę, spinkę i portki góralskie – powiedział. – Czyli jesteś góralem”. Na co ten góral odpowiedział: „No tak, ale to co mam w portkach mam już polskie”.

Cały wywiad z Wojciechem Szatkowskim dostępny w najnowszym, wrześniowym numerze „Historii Do Rzeczy”. Polecamy!

Czytaj też:
Kolaboracja na Podhalu. Zdrada Goralenvolk

Źródło: Historia DoRzeczy