Bitwa pod Jaworowem, 16 września 1939. Niemcy uciekali w popłochu

Bitwa pod Jaworowem, 16 września 1939. Niemcy uciekali w popłochu

Dodano: 
Bitwa pod Jaworowem; ilustracja z książki „Małopolska Wschodnia 1939” Wojciecha Włodarkiewicza
Bitwa pod Jaworowem; ilustracja z książki „Małopolska Wschodnia 1939” Wojciecha Włodarkiewicza Źródło: Wyd. Bellona
Bitwa pod Jaworowem rozegrała się 16 września 1939 roku. Polskie jednostki odniosły zwycięstwo nad wojskami niemieckimi. Było to jedno z największych polskich zwycięstw w czasie całej wojny obronnej we wrześniu 1939 roku

10 września 1939 r. Naczelny Wódz, Edward Śmigły-Rydz mianował generała Kazimierza Sosnkowskiego dowódcą nowo utworzonego Frontu Południowego. Trzy dni później Sosnkowski objął dowodzenie nad Armiami „Małopolska” i „Kraków”. Sytuacja polskich sił była już wówczas bardzo trudna.

Różne koncepcje

Na Armię „Małopolska” nacierała 14. Armia Wehrmachtu. Sosnkowski wyleciał samolotem do Przemyśla, aby osobiście objąć dowództwo nad zagrożonymi oddziałami.

Wcześniejsze plany Naczelnego Dowództwa mówiły o ustabilizowaniu frontu nad środkową Wisłą i Sanem, jednak armie Frontu Południowego były stale wyprzedzane przez wojska niemieckie. Front rozciągnął się na długość 450 kilometrów, gdzie działały stosunkowe niewielkie grupy polskiego wojska, które nie miały łączności z dowództwem, a tym samym nie mogły koordynować działań z innymi grupami. Łączność była podstawowym problemem polskiej armii. Niemcy dysponowali nowoczesną łącznością bezprzewodową. Sosnkowski zaś musiał oprzeć się na gońcach pieszych i konnych, gdyż łączność przewodowa nie działała

Generał Sosnkowski chciał ocalić resztę Armii „Małopolska” koncentrując ją w rejonie Jaworów, Rawa Ruska. Następnie oddziały te miały połączyć się z garnizonem obrony Lwowa i Armią „Kraków”. Te siły miały utworzyć linię obrony osłaniającą od zachodu przedmoście rumuńskie. Niestety, nacierające wojska niemieckie przecinały drogę maszerującym polskim oddziałom i połącznie Armii „Małopolska” z Armią „Kraków” było w zasadzie niemożliwe.

14 września Armia „Małopolska” została niemal otoczona przez Niemców. Drogę do Lwowa oraz na przedmoście rumuńskie blokowały siły wroga. Następnego dnia, w Sadowej Wiszni, gdzie stacjonował generał Kazimierz Sosnkowski, zapadła decyzja marszu na Lwów drogą okrężną przez Lasy Janowskie. Było do podyktowane chęcią ominięcia 1 niemieckiej dywizję górskiej, która znajdowała się w Gródku Jagiellońskim.

Bitwa pod Jaworowem

W nocy z 15 na 16 września polska armia ruszyła w stronę Jaworowa. Ulewny deszcz, który niespodziewanie spadł, nie ułatwiał planowanych walk. Piechota i artyleria ściśle ze sobą współpracowały. W środku nocy Polacy zaskoczyli wypoczywającą jednostkę pancerną SS „Germania” i rozbili ją. Wkrótce potem polskie oddziały natknęły się na duży opór ze strony Niemców we wsi Mużyłowice oraz Mogiła. Tam polskie wojsko odniosło zwycięstwa i wyparło siły niemieckie zdobywając dużą ilość sprzętu. Niemcy zaczęli się wycofywać do Jaworowa.

Niemiecki sprzęt zdobyty podczas bitwy pod Jaworowem; Ilustracja z książki „Małopolska Wschodnia 1939” Wojciecha Włodarkiewicza

- Boje miały miejsce jednocześnie (w nocy z 15 na 16 września) w: Rogoźnie, Woli Rogozińskiej, pod Ożomlą i pod Przyłbicami, w Mogile, w Mużyłowicach, Czarnokońcach i Nowosiółkach, Tuczapach, pod Harfeldem i Rzeczyczanami a więc na całej przestrzeni od Jaworowa do Gródka Jagiellońskiego, wynoszącej w linii prostej 25 kilometrów. Przed dalszym marszem należało zniszczyć ogromne ilości zdobytego na wrogu sprzętu i amunicji. Pospiesznie zwołani kierowcy kolumny samochodowej oblewali benzyną zdobyczny sprzęt i go podpalali. Wprawdzie wojsko polskie bardzo potrzebowało nowoczesnych środków walki, ale w całej armii nie było dość kierowców, aby skutecznie obsługiwać zdobyczne wozy, dlatego lepiej było je zniszczyć – czytamy na portalu 1939.pl.

Rezultat walk

Przebieg nocnego natarcia pod Jaworowem opisał jego uczestnik, pułkownik Bronisław Prugar-Ketling:

- Zatrzymałem kolumnę na pewien czas, a sam z ppłk. Popielem podjechałem bliżej wsi. Walka trwała nadal, ale ogień słabł. Strzelcy 49 pp wtargnęli już do środka wsi, siekąc i kłując bagnetem każdego, kto im się pod rękę nawinął. Odzywające się od czasu do czasu seriami strzały pistoletów maszynowych urywały się nagle w połowie magazynków. Czuło się, że ręka, która jeszcze przed ułamkiem sekundy naciskała spust, martwieje i bezwładnie opada, paraliżowana uderzeniem kolby lub bagnetu. Żadnych okrzyków. Bój toczył się w ciemnościach i złowrogiej ciszy. Nikt nim już nie kierował, nikt o pardon nie prosił. Wrażenie było niesamowite. Toteż groza, jaka opanowała Niemców, musiała przewyższać wszystkie dotychczasowe ich przeżycia. Z takim zaskoczeniem i z takim atakiem nie spotkali się na pewno nigdy. Trwoga, wśród której ginęli, nie znikła z ich twarzy. […] Wieś duża, bogata, o szerokich podwórzach i ogrodach zawalona była sprzętem i materiałem wojennym po brzegi.

Pomimo druzgocącego zwycięstwa armii polskiej nad Niemcami w starciach pod Jaworowem, nie udało się zrealizować początkowego planu generała Sosnkowskiego. Polskie oddziały, w czasie nocnego natarcia, rozproszyły się na dużej przestrzeni. Sosnkowski musiał czekać, aż wszystkie jednostki przegrupują się, co opóźniło dalszy marsz o całą dobę.

Niemniej, na szczególną uwagę zasługuje zwłaszcza rozgromienie jednostki pancernej „Germania”. Udało się to dzięki elementowi zaskoczenia oraz walkom, jakie – często wręcz, przy użyciu bagnetów i kolb karabinów – toczyli Polacy.

Czytaj też:
Bitwa nad Bzurą. Przez niemal dwa lata wojny nikt nie zadał Niemcom takich strat
Czytaj też:
Bitwa pod Wizną. 720 Polaków kontra armia Heinza Guderiana
Czytaj też:
Generał Walerian Czuma – zapomniany obrońca Warszawy we wrześniu 1939

Źródło: DoRzeczy.pl / 1939.pl