Postrach średniowiecznych traktów. Katarzyna Skrzyńska i jej straszny koniec

Postrach średniowiecznych traktów. Katarzyna Skrzyńska i jej straszny koniec

Dodano: 
Okolice Barwałdu na mapie Abrahama Orteliusa (1590)
Okolice Barwałdu na mapie Abrahama Orteliusa (1590) Źródło:Wikimedia Commons
Katarzyna Skrzyńska, choć nigdy nie parała się czarami, według legendy zginęła w sposób, jaki powszechnie kojarzy się tylko z kobietami oskarżonymi o uprawianie magii. Skrzyńska była jednak kobietą okrutną, która w połowie XV wieku wraz z mężem siała postrach na drogach Małopolski.

Katarzyna Skrzyńska z domu Słupska urodziła się w pierwszej połowie XV wieku. Dokładna data, nawet roczna, nie jest znana. Katarzyna wyszła za mąż za bogatego szlachcica Włodka Skrzyńskiego herbu Łabędź. Niedługo później otrzymali od krewnego Włodka, Mszczuja ze Skrzynna, zamek w Barwałdzie, którym mieli się zaopiekować. Oprócz zamku, Katarzyna i Włodek dostali okoliczne wsie, tj. Zakrzów, Chocznia, Barwałd Dolny, Jaroszowice, Leśnica, Stanisław, Stronie i Zebrzydowice. Posiadłości te były królewszczyzną, którą Mszczuj oddał Włodkowi za 3 tysiące czerwonych złotych węgierskich. Niedługo później, za tę samą kwotę, Włodek oddał posiadłości swojej żonie.

Sposób na życie - zbójectwo

Katarzyna Skrzyńska wraz z mężem znalazła sobie oryginalny sposób na życie. Postanowili bowiem napadać na karawany kupieckie, które podróżowały po okolicy. Napady rozbójników, czy jak ich również nazywano, raubritterów były w owym czasie dość powszechne, jednak niecodziennym było, aby zbójectwem parał się człowiek szlachetnie urodzony, a w dodatku kobieta.

Około 1455 roku zmarł Włodek Skrzyński. Katarzyna została sama, ale bynajmniej nie czuła się bezbronna. Skrzyńska kontynuowała zbójecki proceder. Okoliczne trakty dostarczały wielu okazji do rabunków, gdyż były często uczęszczane. Banda Skrzyńskiej, którą samodzielnie dowodziła, napadała także na bardziej odległe wsie, a także kościoły.

Sprawą Katarzyny Skrzyńskiej zainteresował się sam król Kazimierz Jagiellończyk, co może świadczyć, że jej zbójecka działalność przysparzała okolicznej ludności wiele cierpienia. Król wysłał do Barwałdu swego człowieka, podkomorzego krakowskiego Piotra Szafrańca, który oblegał zamek, w którym rezydowała Skrzyńska. Niestety oblężenie zakończyło się niepowodzeniem.

Do czasów współczesnych pozostało niewiele źródeł, które mówiłyby o Katarzynie Skrzyńskiej coś pewnego. Według przekazów miała dwóch synów, Jana i Włodka. Prawdopodobnie pod koniec życia zrezygnowała z przestępczej działalności, a nawet zaczęła utrzymywać dobre relacje z dworem królewskim w Krakowie. W 1456 roku król Kazimierz Jagiellończyk miał zwolnić zamek w Barwałdzie z obowiązku wojskowego.

Trochę legend

O Katarzynie Skrzyńskiej pisze Tadeusz Grabarczyk w książce „Na gardle karanie. Kara śmierci w średniowiecznej Polsce”. Historyk wskazuje, że ostatnia wzmianka o Katarzynie Skrzyńskiej pochodzi z 1466 roku. Jej postać obrosła wieloma legendami, przez co dzisiaj trudno ocenić, ile prawdy jest w niektórych opowieściach. O Skrzyńskiej pisano m.in. w „Rocznikach Głogowskich”, co w dużej mierze stworzyło jej złą sławę. Słynna przywódczyni zbójców miała być kobietą o wielkiej sile fizycznej, która z dużą wprawą posługiwała się mieczem oraz jeździła konno.

Kazimierz Jagiellończyk. Rysunek Jana Matejki

Według różnych, częściowo legendarnych przekazów, Katarzyna Skrzyńska całkowicie zdominowała swego męża. Tak naprawdę to ona „od zawsze” miała dowodzić zbójeckim procederem na zamku w Barwałdzie. Skrzyńska miała parać się także fałszowaniem królewskich monet.

Król Kazimierz Jagiellończyk, chcąc zakończyć raz na zawsze przestępczą działalność Skrzyńskiej, wysłał do niej prefekta zamku w Lanckoronie, który miał pojmać Katarzynę. Kiedy ten przybył do Barwałdu, Skrzyńska chciała go podstępem zabić wcześniej upijając.

- Rozpoczęła się uczta, w trakcie której jednak ani pochlebne słowo Włodkowej, ani dolewany ciągle napój nie zdołały odurzyć przytomności umysłu prefekta, upatrzyła Włodkowa porę i nie zwłócząc dłużej, uderzyła sztyletem w pierś swojej ofiary. Bóg chciał, by zbrodnia ta była ostatnią ze spełnionych w murach Berwałdu: sztylet ześliznął się po ukrytym pod zwierzchnią odzieżą pancerzu. Na dany znak przez prefekta uderzyli na zamczysko jego słudzy zbrojni, a wnet Włodkowa i jej zgraja leżeli powiązani na wozach – pisał Józef Łepkowski w książce „Kalwarya Zebrzydnwska i jej okolice pod względem dziejowym i archeologicznym” wydanej w 1850 roku.

Ostatnie chwile życia Katarzyny Skrzyńskiej również owiane są legendą. Józef Łepkowski pisał, że Skrzyńska została spalona na stosie na Rynku w Krakowie. Inne źródła podają, że spalono ją na rynku w Żywcu lub została rozerwana końmi w Oświęcimiu.

Tadeusz Grabarczyk podkreśla, że śmierć na stosie nie była niemożliwa. Według ówczesnego prawa kara spalenia na stosie była bowiem przewidziana nie tylko dla czarownic, ale także dla podpalaczy i fałszerzy monet.

Czytaj też:
W cieniu dziadka, ojca i braci. Aleksander Jagiellończyk na polskim tronie
Czytaj też:
Jan Olbracht – hulaka czy pechowiec. Za jego panowania naprawdę wyginęła szlachta?
Czytaj też:
Jagiellonowie i Habsburgowie przed ołtarzem

Źródło: DoRzeczy.pl