Brzyski: Do tego momentu koalicja Zjednoczonej Prawicy będzie trwać
Damian Cygan: Zjednoczona Prawica chyba doszła już do momentu, w którym będzie trzeba negocjować przegłosowanie każdej trudnej ustawy. Czy ta koalicja już się wyczerpała?
Bartosz Brzyski: Obecny stan Zjednoczonej Prawicy można porównać do schyłkowego okresu Akcji Wyborczej Solidarność. Wtedy jednak od wyjścia pierwszego koalicjanta proces rozpadu trwał jeszcze dwa lata. Politycy ZP są świadomi, że trzeci raz ta sama konfiguracja nie przyniesie efektów przy następnych wyborach parlamentarnych i już teraz trzeba się inaczej pozycjonować.
Wewnątrz Zjednoczonej Prawicy widać z jednej strony ogromną nieufność, zapoczątkowaną przede wszystkim zablokowanymi przez Jarosława Gowina wyborami majowymi. Z drugiej strony obserwujemy wzajemne sabotowanie inicjatyw i planów. Kiedy Prawo i Sprawiedliwość próbuje przykręcić śrubę koalicjantom, ci coraz śmielej się odwijają.
W ostatnich miesiącach widać, że oprócz zarządzania kryzysem, jakim jest pandemia, właściwie nie mamy do czynienia z legislacyjną ofensywą. To wszystko stoi, bo w Zjednoczonej Prawicy nie ma już pary – ta idzie w nieustanne rozładowywanie wewnętrznych konfliktów. Pytanie na dziś nie brzmi, czy ta formuła się wyczerpała, bo to już wiemy, lecz jak długo ten proces będzie trwał. Wydaje się, że jedną z kluczowych rzeczy, oczywiście oprócz zwalczania pandemii, będzie powodzenie ogłoszonego przez premiera Krajowego Planu Odbudowy, czyli to, na ile środki unijne wpompowane w naszą gospodarkę będą w stanie utrzymać poparcie dla partii rządzącej.
Sądzę, że momentem przełomowym pod względem psychologicznym będzie spadek notowań PiS i zrównanie się z drugą partią w zestawieniu. Czy to będzie Platforma Obywatelska, czy ruch Hołowni – zobaczymy. A do tego momentu koalicja Zjednoczonej Prawicy będzie trwać.
Czy taśmy Daniela Obajtka to jest sprawa, która może realnie zaszkodzić PiS?
Sądzę, że to może mieć wpływ na pozycję Obajtka wewnątrz obozu władzy. Moment publikacji taśm nie wydaje się przypadkowy. Po pierwsze nastąpił po 12 latach od ich nagrania, a po drugie –niedługo po tym jak zaczęło się mówić o Danielu Obajtku jako ewentualnym następcy Mateusza Morawieckiego.
Dlatego patrzę na tę sprawę jedynie w wymiarze politycznym i w kontekście dynamiki wewnątrz koalicji. Natomiast społecznie to nie będzie miało jakiegokolwiek przełożenia. W przeszłości mieliśmy już wiele taśm uderzających w polityków ZP i to zdecydowanie większego kalibru niż afera w Pcimiu sprzed ponad dekady. Opinia publiczna jest dzisiaj skupiona na innych problemach.
Kandydat na Rzecznika Praw Obywatelskich prof. Piotr Wawrzyk nie przeszedł w Senacie. Dlaczego jest tak, że kluby parlamentarne przez tyle czasu nie potrafią się porozumieć i wystawić kandydata, który byłby akceptowalny dla wszystkich
Jeżeli przeanalizujemy ostatnie kadencje parlamentu, to zobaczymy, że takich głosowań, w których mielibyśmy do czynienia z jakąś szerszą zgodą parlamentarną, jest z kadencji na kadencję coraz mniej. Do tego dochodzi rosnąca temperatura sporu, zmiana kultury politycznej i coraz mniejsze zaufanie między partiami. To wszystko sprawia, że właściwie nikomu nie jest na rękę wystawienie wspólnego kandydata, a przerzucanie się zarzutami jedynie sprzyja utwardzaniu własnego elektoratu.
Co więcej, funkcja Rzecznika Praw Obywatelskich jest postrzegana trochę jak kula u nogi. PiS zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie przegłosować swojego kandydata, natomiast inny byłby tylko obciążeniem. Z drugiej strony opozycji też nie zależy, żeby głosować ręka w rękę z PiS i później się z tego tłumaczyć. I choć obywatele mogą być tym wszystkim zirytowani, to ten klincz jest na rękę obu stronom. Politycznie to się po prostu opłaca i taka jest smutna prawda.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.