Waszczykowski: Polska nie może milczeć
Damian Cygan: Czy spodziewał się pan aż tak ostrej reakcji Izraela na podpisanie przez prezydenta Dudę ustawy regulującej kwestie reprywatyzacyjne?
Witold Waszczykowski: Tak, po takich politykach jak Naftali Bennett czy Yair Lapid spodziewałem się takiej reakcji, dlatego że oni reprezentują nurt izraelskiej skrajnej prawicy i używają zewnętrznych problemów do maskowania kwestii wewnętrznych. Do tego dochodzi wykorzystywanie całej narracji w sprawach Holokaustu, antypolonizmu itp. Oni mają świadomość, że żadnych pieniędzy tutaj nie odzyskają, natomiast chodzi o wewnętrzne cele, o pokazanie, jak są twardzi, jak bronią interesów własnego kraju.
Co Polska może jeszcze zrobić w tej sprawie? Wydaje się, że tłumaczenia i wyjaśnienia nie przynoszą żadnych skutków, za to milczenie ze strony rządu byłoby przyznaniem się do winy.
Oczywiście, że Polska nie może milczeć. Musimy odpowiadać rzeczowo, stanowczo, faktami historycznymi i bieżącymi. Wszystko to musi być robione spokojnie, bez wdawania się w pyskówki i histerie. Prawo jest po naszej stronie, a narracja strony izraelskiej na temat II wojny światowej nie jest do końca prawdziwa. Owszem, Holokaust był wielką tragedią, ale Żydzi nie byli jedynymi ofiarami II wojny światowej. Polacy, Cyganie i inne nacje też były ofiarami i to trzeba przypominać. Powinniśmy mówić o również o tym, jak przez lata spłacaliśmy pewne zobowiązania, bo po 1989 roku wiele własności tzw. pożydowskich zostało przekazanych poprzez decyzje sądów i ta droga w dalszym ciągu pozostaje – wszyscy ci, którzy mają możliwość udokumentowania swoich praw do własności pozostawionej w Polsce, w dalszym ciągu będą mieli tę ścieżkę otwartą. Natomiast kwestia mienia bezspadkowego też jest uregulowana. Od 2 tys. lat, kiedy Rzymianie wynaleźli prawo administracyjne, na całym świecie mienie bezspadkowe przepada na rzecz Skarbu Państwa – czy to cezara, króla, czy rządu demokratycznego. Wszystkie te rzeczy trzeba cierpliwie tłumaczyć.
W ostatnich dniach jesteśmy świadkami upadku Afganistanu. Z czego wynika tak spektakularna porażka Amerykanów?
To są długie lata błędów. Nie chciano zauważyć różnic kulturowych i religijnych, naiwnie myśląc, że wszędzie na świecie można wprowadzić w życie demokrację w stylu zachodnim. Zapomniano, że taka demokracja musi być oparta na trzech filarach: prawie rzymskim, filozofii greckiej i etosie chrześcijańskim. Tego wszystkiego nie ma w Afganistanie. Do tego dochodzi olbrzymia korupcja i budowanie wielkiej, 300-tysięcznej armii, ale na papierze, bo było mnóstw tzw. etatów-duchów, gdzie brano pieniądze, ale nie zatrudniano oficerów. W rezultacie to wojsko sztucznie stworzone rozpierzchło się, kiedy zobaczyło, że ci skorumpowani władcy wyjeżdżają jeszcze szybciej od nich.
W związku z przejęciem władzy przez talibów Donald Trump wezwał Joe Bidena do ustąpienia z urzędu. Sytuacja w Afganistanie byłaby teraz inna, gdyby to Trump dalej był prezydentem?
Decyzja o wycofaniu sił amerykańskich z Afganistanu została podjęta za rządów Trumpa i to on dogadał się z talibami, omijając trochę rząd w Kabulu. Pytanie, czy pod wodzą Trumpa przeprowadzono by ten odwrót bardziej efektywnie, bez takiej sytuacji, jaka ma miejsce, że Afganistan zawalił się w ciągu kilku dni, a Kabul w ciągu kilku godzin. Jak by to wszystko wyglądało, gdyby prezydentem dalej był Trump? Na to pytanie nie odpowie dzisiaj nikt, bo to jest gdybanie. Natomiast faktem jest, że wina i niekompetencja spada na Bidena, trochę jak kilkadziesiąt lat lat temu na Jimmy'ego Cartera, który skompromitował się, bo nie zauważył rewolucyjnych ruchów islamskich w Iranie. To za jego czasów doszło do ataku na ambasadę USA w Teheranie, gdzie przez ponad 400 dni przetrzymywano amerykańskich dyplomatów. Widać właśnie, że Amerykanie nie nauczyli się niczego po Iranie, gdzie cywilizowanie na siłę i na wzór zachodni nie powiodło się.
Czy sytuacja w Afganistanie może w dłuższej perspektywie wpłynąć na bezpieczeństwo Polski?
To będzie zmartwienie przede wszystkim dla krajów tamtego regionu, co pośrednio spowoduje uwikłanie wielkich mocarstw. Stany Zjednoczone nie funkcjonują w próżni i będą musiały odnieść się do tego, czy w Afganistanie będą dominować Chińczycy, czy może wrócą tam Rosjanie. Afganistan to jest kraj, który liczy ponad 30 mln ludzi. Duża część z nich już ucieka – na razie do krajów ościennych, ale potem będą próbowali przedostać się do Europy. Znowu powstanie więc problem dzielenia uchodźców w UE, kto kogo przyjmie, kogo nie. Już dzisiaj mamy propozycję od USA, żeby przyjąć 3 tys. Afgańczyków, którzy pracowali dla Amerykanów. Polska nie ma podstaw, żeby ich przyjmować, bo nie jesteśmy za nich odpowiedzialni. My mamy obowiązek przyjąć tych, którzy współpracowali z nami. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kwestia NATO, które miało w Afganistanie swoją misję – ISAF. Także konsekwencje tego, co się tam dzieje, będą. Może nie jutro, ale trzeba będzie się z tego rozliczyć. Na razie wszyscy są zaskoczeni niesłychanie szybkim postępem działań talibów i zawaleniem się kraju, który przez 20 lat był budowany pod światowym protektoratem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.