Konfederacja alarmowała od ponad roku, ekspert potwierdza. Horrendalne koszty narzucanej przez UE dyrektywy EPBD
– Mamy głosy ekspertów, które absolutnie potwierdzają to, co mówiliśmy, przypomnijmy, od początku zeszłego roku. Jako pierwsi w Polsce ostrzegaliśmy przed ogromnym wzrostem kosztów zarówno budowy nowych mieszkań, domów, jak i eksploatacji istniejących budynków w Polsce – powiedział Krzysztof Bosak podczas konferencji prasowej Konfederacji.
Chodzi o unijną dyrektywę budynkową (EPBD), która wygeneruje olbrzymie koszty związane z przymusowymi remontami w ramach tzw. walki o klimat. Konfederacja od ponad roku alarmowała w tej kwestii, wskazując m.in., że EPBD doprowadzi do wzrostów cen mieszkań i drastycznych podwyżek czynszów i innych opłat, co sprawi, że wielu Polaków nie będzie stać na utrzymanie domu. Stąd Konfederacja nazywa EPBD "dyrektywą wywłaszczeniową".
– Mówimy zarówno o budynkach publicznych, jak i prywatnych, wynikających z dyrektywy budynkowej Unii Europejskiej. Wskazywaliśmy, że ta dyrektywa może mieć skutek w ograniczeniu prawa własności, że w zamierzeniu może prowadzić nawet do wywłaszczeń ze względu na to, że ludzie nie będą w stanie udźwignąć ciężaru zobowiązań nakładanych przez eurokratów na Polaków, na polskie instytucje, na polskie samorządy – powiedział wicemarszałek Sejmu.
Ekspert potwierdza obawy Konfederacji
Bosak przywołał publikację w serwisie Business Insider, potwierdzającą ostrzeżenie Konfederacji. Ukazał się tam wywiad z ekspertem z firmy Admus Mariuszem Łubińskim. – Otóż w wywiadzie człowiek z branży zarządzania nieruchomościami, z firmy Admus, Pan Mariusz Łubiński, mówi, że obawy prezentowane przez polityków, m.in. Konfederacji, absolutnie nie są przesadzone, że to, co wymaga Unia Europejska, może spowodować wielomilionowe koszty dla pojedynczych wspólnot mieszkaniowych, trzykrotne wzrosty opłat na fundusz remontowy i koszty na jedno mieszkanie idące w kilkanaście tysięcy złotych – ostrzegł Bosak.
Polityk przypomniał, że część wymagań może być całkowicie niemożliwa do zrealizowania. – Np. jeżeli chodzi o liczbę budowanych miejsc parkingowych do ładowania samochodów. Po pierwsze, dlatego że często tych miejsc parkingowych nie ma, po drugie, dlatego że budynki w Polsce mają pewne przydziały mocy i budowa nawet kilkunastu miejsc do ładowania samochodów elektrycznych może wyczerpywać limit mocy na cały budynek, często przy którym stoją setki miejsc parkingowych – dodał.
– To kolejny dowód na to, że to, o czym mówimy, czyli że obecnie przejście na stuprocentową elektryfikację jest całkowicie niemożliwe, a przejście docelowe wymagałoby głębokiej modernizacji systemu elektroenergetycznego i znacznego wzrostu wytwarzanych mocy, których w tym systemie w tej chwili brakuje. Przejście także na pompy ciepła wydaje się mało realistyczne. Dość powiedzieć, że na te pompy ciepła w takiej skali w wielu miejscach po prostu nie ma miejsca. Trzeba je gdzieś poinstalować. Ponadto systemy ogrzewania centralnego nie są przystosowane do pomp ciepła – tłumaczył poseł Konfederacji.
Bosak ostrzega: Polak ma ponieść koszty, a eurokraci będą rozliczać
Bosak podkreślił, że do EPBD dopiero mają być przedstawiane nowe wytyczne Komisji Europejskiej, które przesądzą też to, w jaki sposób ona ma zostać wykonana. – Np. czy będziemy mogli zostać przy ogrzewaniu gazowym i płacić za to jakieś karne opłaty, takie jak przewidziane w systemie ETS-2, czy będziemy musieli całkowicie zrezygnować z ogrzewania naszych domów, budynków gazem? – zwrócił uwagę.
– Wzrost funduszu remontowego na pojedyncze mieszkanie z obecnych np. 100 złotych na miesiąc za mieszkanie w rzędu 50 m2 może wynosić np. 300 zł na miesiąc. To znów nie moja kalkulacja, tylko pana eksperta z firmy Admus, publikowana dziś przez Business Insider. To może powodować dodatkowy koszt na jedno mieszkanie nawet 2400 zł. I są to ostrożne kalkulacje – mówił.
– Zwracam uwagę, że tutaj nie ma jeszcze kosztów termomodernizacji indywidualnych mieszkań. Tu jest mowa tylko o zmianie źródeł ciepła i modernizacji powierzchni wspólnych, np. dachów, na których Unia Europejska życzy sobie, żeby zainstalować fotowoltaikę, niezależnie od ekspozycji danego dachu, czy on jest odsłonięty, zasłonięty, ma właściwe usytuowanie, czy tam jest miejsce na tą fotowoltaikę, czy go nie ma, czy konstrukcja tego dachu jest przystosowana do tego, żeby unieść tą fotowoltaikę. To wszystko eurokraci mają gdzieś – powiedział poseł.
– Te koszty ma ponieść Polak, te koszty ma ponieść polski mieszkaniec, natomiast oni po prostu będą nas z tego rozliczać. To jest, przypomnę, dyrektywa budynkowa przyjęta ostatecznie przez Unię Europejską 24 kwietnia 2024 roku, przed którą jako jedyni ostrzegaliśmy już w ‘23 roku, a przed całym Europejskim Zielonym Ładem i polityką klimatyczną Unii Europejskiej ostrzegamy od kilkunastu lat i dotychczas inne partie polityczne nie chciały tego słuchać, dlatego uważamy, że mają zerową wiarygodność w zakresie reprezentowania interesu Polaków w Unii Europejskiej – skwitował Bosak.
Urbaniak: Klasa polityczna nie reprezentuje interesów Polaków
W dalszej części Konfederacji głos zabrał Michał Urbaniak. – Aktualna klasa polityczna, która reprezentuje Polskę w Unii Europejskiej, nie jest klasą reprezentującą polskie interesy. Nie jest klasą, która reprezentuje interesy zwykłych Polaków. Takie osoby jak Róża Gräfin von Thun und Hohenstein nie jest osobą, która reprezentuje interes normalnego Polaka, bo to właśnie ona głosowała m.in. za tymi rozwiązaniami dotyczącymi EPBD, to ona je popierała i ludzie jej pokroju, czyli przedstawiciele działający w imię albo wielkich korporacji, albo biurokracji brukselskiej, albo zagranicznego kapitału, a nie w imię interesu Polaków – powiedział były parlamentarzysta Konfederacji.
– Dyrektywa EPBD doprowadzi do biedy, do niewypłacalności wielu polskich rodzin, które mogłyby sobie – być może skromniej, być może wolniej, ale za swoje i w sposób przewidywalny, także czasowo – zrobić takie termomodernizacje w przyszłości, a nie na rympał. Po raz kolejny traktuje się Polaków z buta – ocenił.
Kto nie ma na przymusowy remont, zapłaci karę?
Polityk zwrócił uwagę na skierowane do Polaków narracje, jakoby ktoś inny miał zapłacić za przymusowe remonty. – Wmawia się Polakom też, że przecież to nic złego się nie dzieje, bo przecież już tyle razy Polacy dostali pieniądze na termomodernizację. Tak na przykład mówi Anna Górska, senator z partii Razem, że przecież Polacy już dostali pieniądze na modernizację, no to co złego może się wydarzyć? No tym się różni ta dyrektywa, że tu nikt nie przewiduje dodatkowych budżetów na to, by Polacy mieli za co to remontować. I jak nie będą remontować, to będą po prostu kary. To jest traktowanie ludzi z buta – tłumaczył.
– Przykład właśnie niewielkiej wspólnoty mieszkaniowej, około 300 mieszkań. To nie jest duża wspólnota. W takiej wspólnocie koszt wymiany źródła ogrzewania kilka milionów złotych. W przeliczeniu na każde mieszkanie kilkanaście tysięcy złotych, które jedna rodzina musi jednorazowo zapłacić. No to skąd? Pożyczka na wysoki procent, czy odkładanie przez kilka lat i odbieranie swoim dzieciom czegoś od ust? To będą często takie wybory w przypadku wielu polskich rodzin – zwrócił uwagę Urbaniak.