Przełom w medycynie. Jak XIX wiek zwyciężył wiele chorób

Przełom w medycynie. Jak XIX wiek zwyciężył wiele chorób

Dodano: 
Alexander Fleming odbiera nagrodę Nobla z rąk króla Szwecji Gustawa V (1945)
Alexander Fleming odbiera nagrodę Nobla z rąk króla Szwecji Gustawa V (1945) Źródło:Wikimedia Commons
Jak wyglądałby świat, gdyby nie Alexander Fleming? Jego przełomowe odkrycie przyczyniło się do uratowania milionów ludzi na całym świecie. O nim i innych cichych bohaterach, w których często mało kto pamięta, pisze Tymoteusz Pawłowski.

Poniższy tekst to fragment książki Tymoteusza Pawłowskiego pt. „Niezwykłe dzieje wielkich wynalazków”, wydanej nakładem wydawnictwa FRONDA.

Rewolucja przemysłowa zmieniła świat tak bardzo, że w początkach XIX wieku był on bardzo podobny do współczesnego. Adam Mickiewicz miałby pewnie mniej problemów z przystosowaniem się do życia w XXI wieku niż w wieku XVII. Dla naszego wieszcza narodowego cofnięcie się w czasie oznaczało olbrzymią zmianę jakościową, a podróż 200 lat do przodu byłaby tylko zmianą ilościową: dziś życie toczy się – parafrazując maksymę olimpijską – szybciej, wyżej, dalej.

Przełom

Największą różnicę pomiędzy czasami Adama Mickiewicza a XXI wiekiem stanowi poziom medycyny. To – dosłownie – kwestia życia i śmierci. Nasz poeta zmarł w 1856 roku w Konstantynopolu – albo z powodu cholery, albo z powodu rosyjskiej trucizny. Rozwój medycyny pozwoliłby go uratować, niezależnie od tego, czy przyczyną śmierci był przecinkowiec cholery, czy XIX-wieczny odpowiednik nowiczoka.

Mickiewicz wielkim poetą był – a przynajmniej tym spośród wielkich, którego twórczość najsilniej przemawia do autora tej książki. Bardziej niż Słowackiego. Gombrowiczowski profesor Bladaczka miał trudności, aby „wytłumaczyć i objaśnić uczniom, dlaczego Słowacki wzbudza w nas miłość i zachwyt”, a przecież wystarczyło, aby zwrócił ich uwagę na wrażliwość poetów, o wiele większą niż zwykłych, szarych ludzi. Poeci czują bardziej, ich emocje są intensywniejsze, a spojrzenie sięga dalej.

Rzadko mamy do czynienia z tak oczywistym dowodem wrażliwości poety, jakim są „Treny” Jana Kochanowskiego. Nie chodzi bynajmniej o to, że tych 19 smutnych wierszy poświęconych zmarłej córeczce – Urszulce – nas zachwyca. Nie zachwyca, chociażby z tego powodu, że używany język jest archaiczny i nieprzystający do dzisiejszych czasów. Poza tym inny niż 500 lat temu jest dzisiaj system wartości i trudno właściwie zrozumieć, „co poeta miał na myśli”.

T. Pawłowski, Niezwykłe dzieje wielkich wynalazków, wyd. FRONDA

Odpowiedź ułatwia znajomość historii medycyny. Adam Mickiewicz miał sześcioro dzieci (ślubnych, bo są również jego potomkowie ze związków pozamałżeńskich). Wszystkie były dobrze karmione i wszystkie dożyły XX wieku. Innemu poecie – Wacławowi Potockiemu, żyjącemu w XVII wieku – urodziło się dwadzieścioro dzieci, ale żadne z nich nie doczekało dorosłości. Śmierć dzieci była wówczas rzeczą zwykłą. Jan Kochanowski, żyjący w XVI wieku – w czasach, w których mało kto przejmował się śmiercią trzyletniego dziecka – przejął się nią bardzo. I dlatego wielkim poetą był...

Dzieci Adama Mickiewicza przeżyły, bo wtedy, gdy się wychowywały, podstawę diety stanowiły ziemniaki. Kartofle były tanie i zapewniały odpowiedni przyrost masy. Do połowy XX wieku masa była oznaką zdrowia. Kawalerowie wybierali sobie panny tłuste i dorodne, panny wybierały sobie kawalerów brzuchatych i potężnych. Warstwa tłuszczyku była zapowiedzią długiego i szczęśliwego pożycia. Szczupłość – zapowiedzią szybkiej śmierci. Im grubszy był człowiek, tym miał więcej szans na to, że bakterie znudzą się jego ciałem, zanim zostanie przez nie zjedzony. Co czwarty Europejczyk umierał z powodu gruźlicy wywoływanej przez prątki, które zjadały wnętrze człowieka. Dosłownie zjadały – w języku angielskim gruźlicę nazywano consumption – „konsumpcja”. W języku polskim przez stulecia używano określenia „suchoty”, opisującego wygląd osoby chorej na gruźlicę.

Drugą najczęstszą przyczyną śmierci było zapalenie płuc. Młodzi i silni mieli szanse na jego przeżycie większe niż 60 proc., ale starsi – mniejsze niż 40 proc. Należy wspomnieć jeszcze grypę, szczególnie hiszpankę, która w 1918 roku rozlała się po całym świecie i doprowadziła do śmierci milionów. Ofiar nie byłoby tak dużo, gdyby nie to, że właśnie kończyła się czteroletnia wojna światowa i większość Europejczyków przymierała głodem.

W czasie pandemii grypy hiszpanki istniało już wiele znanych dzisiaj leków. Chemicy nauczyli się syntetyzować środki znieczulające (morfinę), nasenne (nowokainę) oraz leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Największą karierę spośród tych ostatnich zrobił kwas acetylosalicylowy, produkowany od 1899 roku przez niemiecką firmę Bayer pod nazwą Aspirin. Gdyby nie pierwsza wojna światowa, aspiryna nie odniosłaby takiego sukcesu. Jednak przeciwnicy Niemiec, szczególnie Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, w ramach wojny gospodarczej masowo produkowali dość tani i dość skuteczny lek, z premedytacją posługując się zastrzeżoną nazwą firmową.

Nowatorskie odkrycia

Aspiryna przede wszystkim łagodzi objawy. Leczenie chorób polega na zabijaniu czynnika chorobotwórczego, a w XIX i XX wieku zabójcze były dwoinki zapalenia płuc oraz prątki gruźlicy. Leki zabijające bakterie nazwano z greckiego antybiotykami: cząstka anty- znaczy „przeciw”, bios – „życie” (w tym przypadku – bakterii).

Powszechnie za pierwszy antybiotyk uchodzi penicylina, a za jej odkrywcę – Alexander Fleming. Historia odkrycia jest często przytaczana jako dowód na wpływ przypadku na badania naukowe. Otóż pewnego wrześniowego ranka w 1928 roku Fleming zauważył, że do hodowli bakterii dostała się pleśń, czego bakterie nie przeżyły. Spostrzeżenia tego dokonał najprawdopodobniej ktoś inny – Merlin Pryce, lekarz stażysta. O stażystach historia zapomina szybko, więc to Fleming w 1945 roku dostał Nagrodę Nobla, a właściwie... 1/3 nagrody. Pozostałe 2/3 podzielili pomiędzy siebie Ernst Chain oraz Howard Florey. Fleming badał bowiem penicylinę bardzo powoli i przede wszystkim – czysto teoretycznie. Chain i Florey zajęli się problemem dopiero w 1938 roku, ale w ciągu kilku lat otrzymali lek. Po raz pierwszy skutecznie zastosowali go 14 marca 1942 roku.

Niemal rok wcześniej penicyliną leczono Alberta Alexandra, policjanta z Oksfordu, podrapanego kolcami róży. Nie przeżył – okazało się bowiem, że dysponowano zbyt małymi zapasami lekarstwa na dokończenie kuracji. Badania postanowiono więc kontynuować na dzieciach – wymagających mniejszych dawek – i odzyskiwać penicylinę z moczu pacjentów. W połowie 1942 roku dysponowano już dawkami dla 10 chorych, produkcję na masową skalę zaczęto dopiero w 1944 roku. Nic dziwnego, że – pomimo wojny – penicylina przyjmowała się bardzo powoli.

Nie było jednak pośpiechu. Od kilku lat dysponowano bowiem skutecznym lekiem antybakteryjnym. Powszechnie dostępnym, a przede wszystkim tanim, bowiem produkowanym na bazie barwnika tekstylnego, opatentowanego już w 1906 roku. Patent wygasł po kilkunastu latach, tuż przed odkryciem przez niemieckiego chemika Gerharda Domagka jego bakteriobójczego działania. Skład tego środka chemicznego był dobrze znany i mogli go bez żadnych ograniczeń prawnych produkować wszyscy na całym świecie.

Tym nowym lekiem były sulfonamidy, znane pod handlową nazwą Prontosil. Lekarstwo zyskało światową sławę w 1936 roku, gdy uratowało życie zarażonego paciorkowcem syna prezydenta Roosevelta. Jeszcze przed drugą wojną światową wyprodukowano miliardy tabletek i leczono nimi każdą infekcję bakteryjną oraz zapobiegano zakażeniom. W czasie wojny proszek sulfonamidowy stał się wyposażeniem opatrunków osobistych niemal wszystkich armii – sypano go na każdą otwartą ranę. Prontosil – albo „sulfa”, jak nazywali go alianci – miał jednak wady, przede wszystkim był szkodliwy dla nerek. Sulfonamidy stosuje się jednak do dziś, tak samo jak i penicylinę, pomimo tego, że opracowano wiele nowoczesnych antybiotyków z ograniczonymi działaniami ubocznymi.

Miliony ludzi uratowanych

Antybiotyki uratowały życie miliardom ludzi: rannym żołnierzom i cywilom, a także większości spośród czytających ten tekst, a przynajmniej połowie tych Czytelników, którzy mieli zapalenie płuc lub przebywali w szpitalu. Antybiotyki przyczyniły się do eliminacji gruźlicy. Selman Waksman – odkrywca streptomycyny – dostał w 1952 roku Nagrodę Nobla. Antybiotyki zmieniły też świat, bowiem zapoczątkowana w latach 60. XX wieku Era Wodnika, ruch hipisowski, rewolucja seksualna nie byłyby możliwe, gdyby istniało zagrożenie chorobami wenerycznymi. Zagrożenie wyeliminowano dzięki antybiotykom. Zmieniły się również kanony piękna – dziś nie trzeba być tłustym, żeby być zdrowym, wystarczą antybiotyki.

„To natura wyprodukowała penicylinę, ja ją tylko odkryłem” – powiedział Alexander Fleming, odbierając Nobla w 1945 roku. Być może odkrył penicylinę, ale nie można zapomnieć o Gerhardzie Domagku i jego sulfonamidach. On również został uhonorowany Nagrodą Nobla, jednak mało kto o nim pamięta. Miał bowiem pecha być Niemcem, a nagrodę dostać w 1939 roku. Rok 1939 i „Niemcy” nie kojarzą się z ratowaniem życia. Pech Domagka był jeszcze większy, bowiem kilka lat wcześniej pokojową Nagrodę Nobla dostał Carl von Ossietzky – więzień niemieckich obozów koncentracyjnych, więc Hitler obraził się i zabronił swoim poddanym przyjmować nagrodę od Szwedów. Domagk był posłuszny swojemu wodzowi i do Sztokholmu wybrał się dopiero w 1947 roku. Otrzymał wówczas jedynie dyplom i medal, bo po nagrodę pieniężną trzeba się zgłosić w ciągu 12 miesięcy.

Patrząc z dzisiejszej perspektywy, rok 1947 był bardzo dobrym momentem, żeby się urodzić. I wiele dzieci się wówczas urodziło, co przyczyniło się do boomu demograficznego. Dziś dzieci te dorosły i stały się boomerami, ale – z dzisiejszej perspektywy – ich życie należy ocenić jako wyjątkowo komfortowe. Korzystali ze wszystkich udogodnień świata, mogli słuchać wspaniałego jazzu i byli świadkami narodzin muzyki rockowej. Jednocześnie był to najspokojniejszy okres w dziejach świata. I najbezpieczniejszy – dzięki antybiotykom. (…)

Powyższy tekst to fragment książki Tymoteusza Pawłowskiego pt. „Niezwykłe dzieje wielkich wynalazków”, wydanej nakładem wydawnictwa FRONDA.
Śródtytuły pochodzą od Redakcji.

Czytaj też:
Enigma. Polacy złamali szyfry i dokonali niemożliwego
Czytaj też:
Operacja „Trust”. Infiltracja polskich służb przez sowiecki wywiad
Czytaj też:
Polacy w sowieckich łagrach. Wspomnienia z „nieludzkiej ziemi”

Źródło: DoRzeczy.pl / Wyd. FRONDA