Biesiada z Hansem Frankiem
  • Piotr ZychowiczAutor:Piotr Zychowicz

Biesiada z Hansem Frankiem

Dodano: 
Hans Frank w Krakowie, 1939 rok
Hans Frank w Krakowie, 1939 rok Źródło: Bundesarchiv, Bild 121-0270 / CC-BY-SA 3.0
Malaparte ukazuje rozmach operacji „Barbarossa” i koszmar zbrodni SS. Ale książka w dużej części to konfabulacja.

Tej sceny nie zapomni nikt, kto kiedykolwiek czytał „Kaputt” Curzia Malapartego. Jest to bez wątpienia jeden z najbardziej wstrząsających, mrożących krew w żyłach obrazów literatury wojennej.

Rzecz dzieje się na froncie wschodnim w grudniu 1941 r., w trakcie oblężenia Leningradu. Patrole fińskich leśnych zwiadowców – zwanych sissit – spychają rozbite jednostki Armii Czerwonej w stronę jeziora Ładoga. W pokrytej śnieżną pokrywą puszczy wybucha gwałtowny pożar. Około tysiąca służących w sowieckiej artylerii koni rzuca się w ogień, aby wyrwać się z okrążenia. Oszalałe z przerażenia, poparzone zwierzęta – uchodząc przed płomieniami – rzucają się w odmęty Ładogi. Jezioro przy brzegu jest płytkie. W efekcie konie stoją na dnie, ponad powierzchnię lodowatej wody wystają same łby. Wyjść na brzeg nie mogą – bo tam szaleje ognisty, śmiercionośny żywioł.

„W nocy przyszedł wiatr północny” – pisze Malaparte – „niby anioł, na którego wołanie ziemia nagle zamiera. Zimno stało się nie do zniesienia. Woda ścięła się gwałtownie z charakterystycznym wibrującym dźwiękiem pękającego szkła. Morza, jeziora i rzeki zamarzają tak niespodzianie wskutek załamania, jakie ni stąd, ni zowąd następuje w równowadze termicznej. Nawet fala morska zatrzymuje się w pół skoku, zmienia się w zakrzywioną falę lodu, zawisłą w powietrzu. Nazajutrz, kiedy pierwsze patrole sissit z opalonymi włosami, twarzami czarnymi od dymu, ostrożnie stąpając po gorących jeszcze popiołach zwęglonego lasu, dotarły do brzegu jeziora, oczom ich ukazał się widok pełen grozy i wspaniały zarazem. Jezioro wyglądało jak ogromna płyta białego marmuru, w której tkwiły setki łbów końskich. Wydawały się wszystkie ścięte wprawnym, precyzyjnym ciosem katowskiego topora. Same tylko łby wystawały ponad lodową skorupą. I wszystkie zwrócone były ku brzegowi. W szeroko rozwartych oczach płonął jeszcze biały płomień trwogi”.

Artykuł został opublikowany w 1/2022 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.