Kochani, pomimo ciążącej nad nami groźby interwencji ze strony siepaczy ze Straży Granicznej czy innego wojska postanowiliśmy się udać na granicę polsko-afgańską, iżby dostarczyć osobouchodźcom kontenery lajków, jakie zebraliśmy dla nich w ramach fejsbukowej akcji humanitarnej.
Kiedy dotarliśmy na granicę, okazało się, iż nie dość, że jej nie ma, to jeszcze nikogo na niej nie było. Zostaliśmy więc z tonami lajków i wyrazów wsparcia, a iż nie jesteśmy w tak dobrej kondycji fizycznej jako poseł Sterczewski, to nie mieliśmy siły biegać i szukać, gdzie nasze lajki zostawić. W tej sytuacji tysiące lajków idą na zmarnowanie, za co oczywiście odpowiadają polski rząd i podległe mu służby.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.