MARCIN MAKOWSKI: Emocje po wizycie Donalda Trumpa i szczycie Trójmorza w Warszawie już opadły. Miał pan czas na spokojne przeanalizowanie treści przemówienia na pl. Krasińskich? Czy faktycznie było „programowe” i „historyczne”? A może po prostu daliśmy się oczarować miłymi słowami?
KRZYSZTOF SZCZERSKI: Przemówienie na pl. Krasińskich nie składało się z miłych słów, tylko z hołdu złożonego polskiej historii oraz wielu ważnych deklaracji politycznych. Sam fakt, że wciąż jest ono przedmiotem dyskusji polityków i komentatorów, świadczy o tym, że zawierało ważne treści i miało istotne znaczenie polityczne. Nie wszyscy są oczywiście z niego zadowoleni. Zwłaszcza w Stanach wiele jest słów krytyki, ale dla nas było ono bezdyskusyjnie wartościowe. Po pierwsze dlatego, że polska historia i wartości, jakie ze sobą niesie, nie były w nim dekoracją ani ornamentem, ale ważnym punktem odniesienia dla treści politycznych. To oznacza, że prezydent USA nadał naszej tożsamości znaczenie uniwersalne, pozycjonując ją jako przykład dla innych narodów. Po drugie dlatego, że wyraźnie wyartykułowane gwarancje dla naszego bezpieczeństwa, ocena stanu relacji z Rosją oraz inne elementy stanowiska politycznego wygłoszone przez Donalda Trumpa są zbieżne z naszą racją stanu. Także wizja cywilizacji Zachodu oparta na wolności,
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.