Ryszard Gromadzki: Jak pan odpowie sceptykom, według których szczytem pana możliwości w przyszłorocznych wyborach prezydenckich jest poparcie na poziomie 2–3 proc?
Marek Jakubiak: Odpowiem, że nie mają pojęcia o tym, co mówią. Opierają swoje prognozy na sondażach, które nie są do końca rzetelne. Bardzo się na tym przejechała w niedawnych wyborach prezydenckich w USA Kamala Harris, która bazując na publikowanych w mediach sondażach, była pewna wygranej. U nas sondażownie działają podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, więc nie wyciągałbym pochopnych wniosków z publikowanych przez nie badań.
Entuzjaści pana kandydatury twierdzą, że Marek Jakubiak ma potencjał, żeby być „czarnym koniem” wyborów. Podkreślają, że na tle konkurencji jawi się pan jako polityk autentyczny, nieuwikłany w plemienną wojnę PiS-PO, mówiący otwartym tekstem, swojak...
Nie chciałbym chwalić dnia przed zachodem słońca, ale faktem jest, że podczas spotkań z wyborcami, które odbywam przynajmniej raz w tygodniu, sale są pełne. Zdarza się, że w miejscowości, w której mam spotkanie, brakuje sali, która mogłaby pomieścić wszystkich chętnych. Myślę, że nadchodzące wybory będą dla mnie egzaminem dojrzałości politycznej. Uważam, że każdy polityk powinien przez to przejść. Czuję dreszcz na myśl o teście, który mnie czeka, bo będzie to najważniejszy sprawdzian skuteczności mojej polityki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.