Partie polityczne odkładają urlop na później i wykorzystują wakacje do spotkań z wyborcami. Od początku czerwca po kraju jeżdżą działacze PiS z prezesem na czele. Jednak jak podał serwis gazeta.pl, Jarosław Kaczyński miał zaplanowane wystąpienia w miniony weekend, ale z nich zrezygnował. Powody są dwa. Oficjalny – fakt, że Polacy są zainteresowani odpoczynkiem, a nie polityką. Nieoficjalny – przerwanie serii krytykowanych przez media lewicowo-liberalne wypowiedzi Kaczyńskiego. Chodzi m.in. o LGBT.
– Wycofanie się Kaczyńskiego to wycofanie się z prekampanii całego PiS. Już teraz widać, że jest u nich flauta: do mediów chodzą czwartorzędni posłowie, nie ma komu tłumaczyć premiera i tego, że Polaków czeka zimowy dramat. Nie dziwię się, że politycy PiS się chowają. Naszym zadaniem jest wypełnić tę lukę – mówi polityk PO w rozmowie z Wirtualną Polską.
Twarda ręka Tuska
I tak Platforma ma kontynuować objazd kraju w ramach akcji #1000spotkań. – Nie będziemy wchodzić Polakom między parawany i robić z siebie pajaców jak Korwin na deptakach nad morzem, ale mamy robić swoje: być na ulicach, rozmawiać, nie nagabywać, ale słuchać. Po prostu: być z tymi, którzy na wakacje nie mogą sobie w tym roku pozwolić. My też nie możemy – stwierdza rozmówca WP.
Co to oznacza? Niemile widziane będzie "wakacjowanie", czyli wyjeżdżanie na urlop. – Nikt nikomu nie zabroni krótkiego urlopu, bo wiadomo - dzieci, rodzina, wnuki. Ale nie ma mowy o dłuższych wyjazdach, a tym bardziej chwaleniu się tym w "socialach" – mówi anonimowy polityk PO. Inny wskazuje: – Jeśli teczka z fotkami z Instagrama trafi na biurko Donalda, będzie nieprzyjemnie.
Tusk także rusza w teren. Według informacji Wirtualnej Polski w tym tygodniu szef PO wybiera się na Śląsk, który uważany jest za strategiczne miejsce na politycznej mapie Polski.
Czytaj też:
Sondaż: Czy Morawiecki powinien odejść? Polacy zabrali głos