W poniedziałek w Seulu polskie firmy PGE i ZE PAK zawarły z koreańskim KHNP list intencyjny dot. powstania elektrowni jądrowej w Pątnowie. W stolicy Korei stronę polską reprezentował wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Memorandum z koreańskim koncernem to w ostatnich dniach kolejna ważna wiadomość dla polskiego sektora energetycznego. W piątek premier Mateusz Morawiecki poinformował, że pierwszą z siłowni jądrowych na terytorium Polski wybudują Amerykanie.
Sawicki: Trzymam kciuki
Komentując te informacje Marek Sawicki nie krył, że liczy na powodzenie przynajmniej jednego z tych dwóch projektów. Poseł PSL wskazywał jednak, że istnieje także wciąż nierozwiązany problem, który może spowodować fiasko nie tylko inwestycji w elektrownie jądrowe ale także wielkiej farmy wiatrakowej na Morzu Bałtyckim.
– W 2025 roku mamy już mieć wiatraki na Bałtyku, a nie mamy ani jednej sieci przesyłowej. A na przykład linię przesyłową prądu z Hiszpanii do Bawarii uzgadniano 12 lat. A my chcemy budować wielką siłownię jądrową nad Bałtykiem, a także wiatrową na Bałtyku i nie mamy stamtąd ani jednej sieci przesyłowej – powiedział Sawicki na antenie Polskiego Radia 24.
Poseł wskazał, że złożył pytanie o budowę sieci przesyłowych i czeka w tej chwili na odpowiedź. Jak przyznał, bardzo zależy mu na tym, aby choć jedna elektrownia atomowa powstała w Polsce.
– Zaręczyn było wiele, nie wszystkie kończyły się weselem. Chciałbym, żeby w końcu przynajmniej jedna siłownia powstała. Trzymam za to kciuki. Dla stabilizacji potrzebna jest także energia jądrowa. Jeśli ukończymy te dwie inwestycje za 12-15 lat, to zapomnimy o węglu. Uzupełnieniem będzie energetyka odnawialna – powiedział polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Czytaj też:
"To był polski pomysł". Sawicki: Teraz premier nazwał to bestią BrukseliCzytaj też:
"Od tego są sprzątaczki". Sawicki uderza w Tuska