Trump, rekiny i „Wściekły Pies”
  • Jacek PrzybylskiAutor:Jacek Przybylski

Trump, rekiny i „Wściekły Pies”

Dodano: 
Donald Trump nominował na sekretarza obrony gen. Jamesa Mattisa
Donald Trump nominował na sekretarza obrony gen. Jamesa Mattisa Źródło: Getty Images
Donald Trump nominował do swego gabinetu rekordową liczbę miliarderów, milionerów oraz wojskowych.

Poranek 20 stycznia. Dziesięć tygodni po wygranych przez republikanów wyborach prezydenckich prezydent Barack Obama ostatni raz przywita dzień w Białym Domu. Wieczorem w swojej nowej prestiżowej nieruchomości zaśnie po raz pierwszy Donald Trump. Następnego dnia miliarder i świeżo upieczony polityk przejdzie z części mieszkalnej do zachodniego skrzydła Białego Domu i oficjalnie zacznie wykonywać codzienne obowiązki 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Czekać na niego będą członkowie jego gabinetu. Najbogatsi członkowie gabinetu w historii USA. Donald Trump, który podczas kampanii przedwyborczej obiecywał „osuszać bagno”, jako prezydent elekt wręczył bowiem nominacje rekordowej liczbie miliarderów, milionerów i generałów. Fortuny członków gabinetu nowego przywódcy USA amerykańskie media szacują łącznie na kilkanaście mld dol.

Z punktu widzenia Polski najważniejsze są osoby mające decydujący wpływ na politykę zagraniczną i obronną prezydenta. To gen. James Mattis (zdecydowany krytyk Kremla) oraz dwaj przyjaciele Rosji: Rex Tillerson i gen. Michael Flynn. W walce o przychylność nowej amerykańskiej administracji prezydent Władimir Putin prowadzi więc co najmniej dwa do jednego.

Wiceprezydent: Mike Pence

Szara eminencja nowej administracji to konserwatysta z krwi i kości. 57-letni chrześcijański polityk, który opowiada się za zwiększaniem roli religii w życiu publicznym, zakazem aborcji, a także ograniczeniem praw mniejszości homoseksualnej (w 2015 r. jako gubernator Indiany przyjął prawo dające przedsiębiorcom, np. właścicielom cukierni, możliwość odmowy obsługi gejów i lesbijek). Podobnie jak prezydent elekt nie uznaje teorii o ocieplaniu się klimatu.

Cały artykuł dostępny jest w 2/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także