Tajwańscy dziennikarze oblegli Andrzeja Sapkowskiego już dzień przed otwarciem targów, tuż przed konferencją dla mediów, podczas której przedstawiano Polskę jako honorowego gościa tegorocznej edycji. Ale i oni nie byli pierwsi – pół godziny wcześniej mimo maseczki na twarzy (obowiązkowej w przestrzeniach pod dachem) człowiek, który wymyślił wiedźmina Geralta, został bezbłędnie (i z entuzjazmem) zidentyfikowany przez dziewczynę z wydawnictwa Gaea, które od 20 lat ma w ofercie chińską edycję sagi Sapkowskiego (wyprzedzili w tym Chiny kontynentalne).
Poniedziałek był ostatnim dniem przygotowań i rozstawiania stoisk, leciały jeszcze drzazgi z otwieranych skrzyń, robotnicy w kaskach montowali konstrukcje z szyldami i podświetlanymi okładkami książek, na podłodze walały się rozcięte plastikowe taśmy i opróżnione kartony. Oprócz obsługi i personelu wydawnictw z całego świata do Taipei World Trade Center wpuszczono jedynie przedstawicieli lokalnych mediów oraz miejscowych notabli (w tym wiceministra kultury, który wygłosił powitalne przemówienie). Okazało się, że w tej grupie Andrzej Sapkowski ma tylu fanów, co wśród zwykłych czytelników – to znaczy mnóstwo. I tak, nieoficjalnie, rozpoczęło się oblężenie ścianki z logo „The Witcher”, gdzie możnabyło sfotografować się z polskim pisarzem (oraz z repliką wiedźmińskiego miecza).
Coraz więcej o Polsce
Sapkowski jest tak rozpoznawalną światową marką, że wstydem byłoby niewykorzystanie go podczas takiej okazji – Polska była w tym roku gościem honorowym TIBE (Taipei International Book Exhibition), Międzynarodowej Wystawy Książek (będę dla uproszczenia pisał po prostu: targi), która odbywa się w Tajpej od 1987 r. Dla polskich uszu wszystko to brzmi bardzo egzotycznie, ale TIBE to jedna z największych imprez tego typu na świecie. Ważna nie tylko dlatego, że to wrota do rynków azjatyckich (wystawcy z Japonii i Korei Południowej uważają udział w nich za obowiązkowy), lecz także dlatego, że wielką uwagę na to, co dzieje się w Tajpej, zwracają wydawcy i agenci z Australii czy USA. Oni akurat Sapkowskiego już znają, ale na największym stoisku tegorocznej edycji – znaczy na polskim stoisku – wszyscy mogli znaleźć dużo więcej materiału do przemyślenia. I wszyscy byli ciekawi, bo nie opada fala zainteresowania Polską – krajem, który dzięki pomocy dla Ukrainy nagle stał się dużo bardziej rozpoznawany i ciepło postrzegany.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.