Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Szymon Banna przekazał, że w kwietniu prokuratura skierowała akt oskarżenia przeciwko Januszowi P., którego oskarżono o nielegalne prowadzenie reklamy wódki na Facebooku i Instagramie. – W toku dochodzenia ustalono, że reklamy były wyświetlane użytkownikom w wieku powyżej 18. roku życia lub też w wieku od 25 do 55 lat. Zasięg reklam wahał się (w zależności od konkretnej reklamy) od 1608 do 168 708 osób – poinformował rzecznik.
Prokuratura nie zgadza się z poglądem, jakoby materiały zamieszczane w mediach społecznościowych nie były "publicznie rozpowszechniane" i pozostały dostępne jedynie dla zamkniętego, z góry określonego i zdefiniowanego grona osób "obserwujących" dany profil. W ten sposób próbował bronić się biznesmen.
– Dostęp do wyżej wymienionych materiałów mają również osoby, które zaobserwują dany profil już po dacie publikacji danej reklamy – zaznaczyła prokuratura. Stwierdzono, że nie można zgodzić się z argumentem przy tego typu sprawach, iż wprowadzenie ograniczenia wiekowego wyklucza możliwość uznania reklamy za materiał "publicznie rozpowszechniony". Janusz P. nie przyznał się do winy.
Przypomnijmy, że w maju 2023 r. były poseł został skazany przez warszawski sąd za reklamowanie alkoholu w internecie na 80 tys. zł grzywny.
P. jest na utrzymaniu żony. "Kryzys, ludzie opuszczają"
Były poseł obecnie znany jest przede wszystkim w kontekście problemów finansowych związanych z jego biznesem alkoholowym. Pod koniec ubiegłego roku w mediach pojawiły się m.in. doniesienia o tym, że biznesmen musiał zastawić swój własny dom, by spłacić wierzycieli. Nie było też pieniędzy na zapłatę zaległych pensji dla pracowników jego spółek. Długi holdingu miały osiągnąć poziom ponad 175 mln zł. Wcześniej, w marcu ubiegłego roku, Money.pl poinformował, że "Buntem finansowym", a więc ofertą pożyczkową P. skierowaną do drobnych przedsiębiorców, zajęła się Komisja Nadzoru Finansowego. Śledztwo w sprawie zostało wszczęte w czerwcu 2023 roku. Jest ono prowadzono pod kątem oszustwa, co zagrożone jest karą od 6 miesięcy do nawet 8 lat pozbawienia wolności.
W marcowej rozmowie z "Faktem" przyznał, że jest na utrzymaniu żony. – Jest świetnym partnerem życia. W momencie, kiedy bardzo wielu ludzi opuszcza, nabiera dystansu, wiadomo kryzys, nie wiadomo, jak z tymi pieniędzmi było, pracownikami itd. jest taki cały hejt wokół osoby, to wtedy żona, najbliżsi, to jest takie coś, co jest truizmem, ale jeśli dobry jest związek i ludzie mają dobrą relację, to znajduje się w nich oparcie – wskazuje.
– Jeżeli chodzi o pożyczki, które ludzie dali, to jest około 200 mln. Przy tym część z tego to są pożyczki zainwestowane w kapitał, część zobowiązania między spółkami, a część pożyczki zewnętrzne. Takie sensu stricto pożyczek zewnętrznych jest 90 mln –opowiada biznesmen.
Jednocześnie Janusz P. twierdzi, że "projekt nie jest zamknięty, nie zbankrutował, jeszcze można go wyprowadzić".
Czytaj też:
Znana restauratorka Magdalena G. oskarżona o nielegalne reklamowanie alkoholu