Chociaż przywykliśmy w ostatniej dekadzie patrzeć na polityczną scenę w kategoriach wojny między PO a PiS, dziś bardziej przydatną metaforą jest wielki wyścig. A nawet kilka wyścigów toczących się równolegle. Nie bez powodu z woli Zjednoczonej Prawicy wybrany 25 października 2015 r. parlament obraduje niemal nieustannie, nawet między świętami Bożego Narodzenia a sylwestrowymi zabawami.
Rząd Beaty Szydło wspierany przez energiczne działania prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w ekspresowym tempie przygotowuje i przegłosowuje kolejne ustawy. PiS i jego koalicjanci wiedzą doskonale, a codzienna praktyka to potwierdza, że nie mają co liczyć na sto dni spokoju, tradycyjnie darowane nowej władzy przez opozycję i media, by przedstawiła najważniejsze propozycje i sposoby ich realizacji. Huraganowy ostrzał prowadzony przeciw nowemu parlamentowi przez Nowoczesną, PO i sprzymierzone z nimi dominujące media nie ustaje ani na chwilę. Kto myśli, że byłoby inaczej, gdyby ekipa Beaty Szydło wstrzymywała się z reformami, ten nie ma racji. Ataki byłyby takie same, tyle że z o wiele błahszych powodów. A że medialna kanonada potrafi zmiękczać wyborców – o tym nikogo przekonywać nie trzeba.
To sedno wyścigu numer jeden, który rozgrywa się na naszych oczach, a który w roku 2016 wejdzie w decydującą fazę: Czy Zjednoczona Prawica zdoła swoimi działaniami przekonać Polaków, że postąpili słusznie, głosując na „dobrą zmianę”, czy może szybciej wrogom sanacji państwa uda się im wmówić, że ostatnie werdykty wyborcze były błędne? (...)
fot. Adam Chełstowski/Forum