Ajman al-Zawahiri, obecny przywódca Al-Kaidy, stwierdził niegdyś, że więcej niż połowa bitwy o serca i umysły muzułmanów toczy się w mediach. Trudno o prawdziwsze stwierdzenie, jeśli spojrzy się na działalność tzw. Państwa Islamskiego, które od połowy 2014 r. prowadzi wyjątkową w swojej istocie kampanię propagandową w cyberprzestrzeni.
Jej architektami stali się członkowie wyspecjalizowanej komórki o nazwie Al-Hayat Media Center. Obok „kanonu” cyberdżihadu w formie nagrań egzekucji pojmanych jeńców od przeszło dwóch lat Państwo Islamskie publikuje w sieci wzorowane na zachodniej kulturze masowej spoty telewizyjne, teledyski (nasheed), magazyny internetowe, „reportaże”, „wywiady”, „filmy dokumentalne” czy wreszcie memy oraz bannery, które niestety docierają szerokim nurtem do milionów internautów na całym świecie. Jedne służą inspirowaniu i rekrutowaniu zwolenników, inne z kolei mają zastraszać wybrane społeczeństwa „krzyżowców”. Już pierwsze głośne nagranie tej organizacji z sierpnia 2014 r., przedstawiające brutalną egzekucję amerykańskiego obywatela Jamesa Foleya, błyskawicznie obiegło cały świat wywołując szok i lawinę komentarzy, także ze strony elit politycznych. Kolejne filmy z zamordowania m.in. Stevena Sotloffa czy Davida Hainesa pogłębiły dezorientację społeczeństw zachodnich, na czym bardzo zależało ugrupowaniu Abu Bakra al-Baghdadiego. W tym kontekście warto zadać pytanie, co doprowadziło do tak bezprecedensowego sukcesu tej kampanii cyberdżihadystycznej. (...)