Gazeta informuje, że dwa lata temu do schroniska dla zwierząt w Toruniu trafiły dwie suczki – Czarna i Mamba. Były to psy Joanny Scheuring-Wielgus. – Musieliśmy oddać psy, bo mam alergię. (...) Kundli nikt ze znajomych nie chciał – cytuje słowa posłanki tabloid.
"Fakt" wytyka Scheuring-Wielgus hipokryzję, bo – według dziennika – pół roku temu, dokładnie w grudniu 2018 r., posłanka przed tym samym schroniskiem walczyła o prawa zwierząt. Pytana wtedy przez dziennikarzy o oddane psy odparła, że "przecież nie zostawiła ich w lesie".
Czytaj też:
"Zamiast przywiązać do drzewa albo uśpić...". Scheuring-Wielgus tłumaczy czemu oddała psy
Na posłankę spadła fala krytyki. Internauci i dziennikarze nie szczędzą ostrych słówa pod jej adresem. Tymczasem w obronie Scheuring-Wielgus stanęła dziennikarka Paulina Młynarska. Całe zamieszanie określiła jako "nową odsłonę festiwalu hipokryzji". "Ponieważ nie cierpię tej świętoszkowatej hipokryzji rodem z tabloidów, oraz i tak wkur...łam już pół Polski, to chętnie się podzielę, co mi tam: miałam kiedyś suczkę znajdę. Pogryzła mi dziecko. Nikt jej nie chciał, więc oddałam ją do schroniska i wpłaciłam tyle, na ile było mnie wtedy stać, na schronisko. Potem znaleźli jej inny dom" – pisze zbulwersowana Młynarska.
facebookCzytaj też:
Dziennikarz BBC zadał pytanie wicepremier. Mocna odpowiedź Beaty Szydło