Po przemówieniu Beaty Szydło w Auschwitz 14 czerwca wylało się całe morze komentarzy, opinii, interpretacji i świętego oburzenia, do którego sygnał z Brukseli wysłał „stroniący od polskiej polityki” Donald Tusk. – Auschwitz to lekcja tego, że należy uczynić wszystko, aby uchronić swoich obywateli – powiedziała premier. I choć niemal te same słowa przy innych okazjach wygłaszał prezydent Andrzej Duda, premier Izraela Beniamin Netanjahu, a chwalił je były przewodniczący Knesetu Szewach Weiss, nie wystarczyło. Również tłumaczenie przedstawicieli Forum Żydów Polskich, którzy nie dopatrzyli się przypisywanego przez opozycję kontekstu pochwały polityki rządu w sprawie uchodźców, puszczano mimo uszu. Dziennikarz „Gazety Wyborczej” Paweł Wroński skwitował, że PiS jeśli zechce, to poprosi o komentarz „swoich Żydów” i wszystko przekręci. Tymczasem jakmało która wypowiedź polityka w ostatnich latach to właśnie słowa premier – celowo wyrwane z kontekstu długiego przemówienia i obchodzonej wtedy rocznicy – posłużyły wielu politykom, działaczom opozycyjnym i zagranicznym mediom do zaprzęgnięcia Auschwitz w lansowanie własnych celów politycznych. Ignorancja historyczna albo raczej cynizm sprawiły, że przez chwilę obnażyli oni miałkość swojej argumentacji, a w niektórych przypadkach również w prawdziwe intencje.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.