Jak brzmiało najczęściej zadawane pytanie do polityków, którzy są formalnie zwierzchnikami prof. Bogdana Chazana? Czy zostanie zawieszony? Względnie: jakie będą konsekwencje? Kierowano je do ministra zdrowia i prezydent Warszawy. Ten pierwszy grzmiał na Chazana, bo miał rzadką ostatnio okazję pójść do mediów i nie być pytany o sprawy tak kłopotliwe jak pakiet kolejkowy. Ta druga odpowiedziała, że nie może podjąć decyzji, bo nie zna wniosków z kontroli. A i tak musiała tłumaczyć się, dlaczego od razu nie wywaliła Chazana z roboty. Bez marnowania czasu na jakieś tam kontrole.
Bo przecież z góry wiadomo, że Chazan jest talibem. Może sobie być katolikiem, ale nie musi być ginekologiem ani położnikiem. Chce się obnosić z religią, to niech kopie rowy na Żuławach. Słowa o wyciąganiu konsekwencji, jasne sugestie, żeby wywalić z roboty – tak jak np. w przypadku cenionego wojewódzkiego konsultanta z Lublina prof. Oleszczuka – pojawiły się od razu po tym jak „Gazeta Wyborcza” napisała o Deklaracji Wiary. Tak, tak! To ona pierwsza to nagłośniła, nikt inny, gdyby ktoś dalej próbował twierdzić, że lekarze w ten sposób narzucali innym swój światopogląd.
Teraz ci sami dziennikarze i publicyści, którzy narzekają, że Sejm jest maszynką do głosowania wzywają do konsekwencji wobec tych posłów PO, którzy nie głosowali za odebraniem immunitetu Mariuszowi Kamińskiemu. Nieważne, że nie było dyscypliny klubowej. Ukarać! Nie domyślili się jak powinni głosować. Chór żądnych kary brzmi jak tłuszcza domagająca się publicznej egzekucji skazańca. Podobne żądania było słychać, gdy niektórzy posłowie PO chcieli ograniczyć zakres działania ustawy aborcyjnej, nie godzili się na liberalną formę legalizacji in vitro, czy sprzeciwiali się związkom partnerskim. Wywalić! Ukarać!
Lewicowo-liberalny chór domagający się surowych kar powołuje się na prawo. Chazan złamał prawo – twierdzi ów chór. Choć nikt mu tego nie udowodnił, bo od tego są sądy. Jednocześnie, gdy im wygodnie ci sami ludzie szermują hasłem obywatelskiego nieposłuszeństwa. Tym argumentem bronili niedawno przed karą więzienia Piotra Ikonowicza. Ta osoba akurat jasno przyznaje – będzie blokował zasądzone eksmisje, bo uważa, że prawo do tego daje mu zasada obywatelskiego nieposłuszeństwa. W 2007 r. kwiat lewicowo-liberalnego dziennikarstwa – pp. Żakowski, Milewicz, Kurkiewicz, Mazowiecki, Najsztub – ogłosili, że nie złożą deklaracji lustracyjnych, do czego zobowiązywała ich odpowiednia ustawa sejmowa. Bo obywatelskie nieposłuszeństwo. Polemika z nimi ograniczała się do stwierdzeń, że nie mają racji, że mylą się całkowicie, że postępują źle, czasem ktoś z nich zadrwił, ale nikt nie żądał od władz, aby te wyciągnęły w stosunku do nich konsekwencje. Kary i wyrzucanie z roboty to instrumentarium lewicowo-liberalnego establishmentu, a nie jakichś konserwatywnych „talibów”. Ci naprawdę wierzą w zasadę wolności sumienia. Naiwniacy.