Zwłaszcza w sytuacji, gdy wszystko inne ich zawodzi, i polskie „bydło, które wdarło się na salony” nijak nie daje się zagonić z powrotem do czworaków. Gorzej, im głośniej pohukują na nie autorytety krajowe i importowane z Unii, tym bardziej się rozzuchwala. Skoro nie daje się polskiego „chama” zawstydzić, trzeba mu przynajmniej, ile się da, psuć opinię. A nuż świat się zlituje i jeśli nawet nie nałoży sankcji, to przynajmniej rzuci jakiś grancik na walkę z rasizmem i innymi zagrożeniami dla demokracji.
Według informacji, która obiegła wszystkie możliwe i niemożliwe media, napadnięta w Warszawie czternastolatka, z pochodzenia Turczynka, paść miała ofiarą nienawiści rasowej, a napastnik bijąc ją miał krzyczeć „Polska dla Polaków”. W związku z tym liczne ważne persony, od redaktora Terlikowskiego po premiera Morawieckiego, uznały za stosowne się od incydentu odciąć i zapewnić, że na rasizm nie ma Polsce miejsca.
To błąd, podobny – choć oczywiście, kaliber sprawy jest znacznie mniejszy – jak ongiś niewczesne i wciąż wychodzące nam bokiem przeprosiny prezydenta Kwaśniewskiego za Jedwabne. Po prostu, kto przeprasza, ten, bez względu na intencje, z jakich to czyni, przyznaje słuszność oskarżeniu, i już. A więc, chce tego czy nie, potwierdza, prawdziwość narracji lewicy – „w Polsce pod rządami PiS wzbierają nastroje faszystowskie, rządy prawicy sprzyjają agresywnemu nacjonalizmowi, za napaść na nastolatkę odpowiada antyimigrancka retoryka władzy i prawicowych mediów”. Muszą się odcinać, wyrażać ubolewanie, przepraszać, więc coś w tym jest.
A w takich na przykład Niemczech, gdzie policyjne statystyki odnotowują lekko licząc dwadzieścia razy więcej „przestępstw z nienawiści”, samych napaści na Żydów cztery dziennie, nikt za to nie czuje potrzeby przepraszać, nikt szat nie rozdziera – więc oni problemu z tym nie mają. Chętnie zatem zajmą się polskimi, podkreślając, że nawet polski premier musiał ostatnio przepraszać za rasistowską napaść na warszawskiej ulicy i zapewniać, że w Polsce na rasizm nie ma miejsca. Oczywiście, opatrzą to komentarzem, że co z tego, iż zapewnia, skoro nadal odmawia przyjmowania „uchodźców”, a polskie media nadal przedstawiają imigrację jako zagrożenie, krzewiąc tym samym rasistowskie nastroje.
Pomińmy już nawet sprawę podstawową – czy napastnik rzeczywiście krzyczał „Polska dla Polaków”, a nie na przykład „oddaj komórkę” czy „wyskakuj z kasy”. Skwapliwość, z jaką media podchwyciły wersję o rasistowskim charakterze napaści przypomina reakcję zagorzałego żydofoba na plotkę, że ten a ten łajdak jest Żydem i naprawdę nazywa się Dreckstein. Antysemita nie będzie takiej enuncjacji weryfikować, kupi natychmiast, bo pasuje mu do założenia, że Żydzi się ukrywają, knują i szkodzą. W tzw. elitach opiniotwórczych mamy od dawna analogicznie ssanie na „dowody” polskiego antysemityzmu, ksenofobii etc., więc reagują na byle pogłoskę jak wariatka z UB-wateli, która usłyszała jak policjant mówi do Kulsona „siadaj, Kulson” i narobiła histerii, że nazwał ją k****.
Ile już było różnych „oplutych muzułmanek”, których nie było? Nacjonaliści pobili reżysera teatralnego, wszechpolak z okrzykiem „Niech żyje Polska” oblał kwasem Kubę Wojewódzkiego, inny krzycząc „Polska dla Polaków” wybił kamieniem szybę niejakiemu Rafalali zabijając mu kotka, i tak dalej. Za każdym razem dementi, które przychodziło po jakimś czasie, niczego nie zmieniało. I jeśli teraz okaże się, że sprawca napadu nie był żadnym rasistą, tylko zwykłym bandytą, albo schizofrenikiem, albo miał z rodziną dziewczynki jakieś porachunki i szukał zemsty, to też niczego już nie zmieni. Zostaliśmy wysmarowani medialnym gie i dzięki szlachetnej może, ale głupiej skłonności ludzi prawicy do przepraszactwa, już to gie do nas przyschło.
Ale niech tam, przyjmijmy, że tym razem to prawda. Że istotnie jakiemuś troglodycie ubzdurało się leczyć swe frustracje fizyczną agresją wobec kolorowych, i to na dodatek wobec dziecka. Mogło się tak zdarzyć. Jaki to może mieć, u cholery, związek z tym, że rząd, zgodnie z wolą zdecydowanej większości Polaków, kieruje się w sprawie migrantów polskim interesem i zdrowym rozsądkiem, a nie polityczną poprawnością? Że część mediów, w przeciwieństwie do zachodnich, nie cenzuruje się, pisząc i mówiąc o wzroście przestępczości, terroryzmie i innych plagach wywołanych przez niekontrolowana migrację, o roszczeniowych zachowaniach „uchodźców”, gwałtach i bezsilności rządzących Zachodem głupców, którzy beztrosko wypuścili dżinna z butelki, a teraz próbują przegonić go na tyle, żeby pohulał sobie także i u nas?
Nie ma żadnych statystyk, żadnych twardych danych, które by pozwalały mówić o wzroście w Polsce ksenofobii, rasizmu czy szowinizmu. Ale jeśli do takiej zmiany dojdzie, to będzie ona skutkiem tego, co islamiści i imigranci ekonomiczni wyprawiają w opanowywanych powoli krajach zachodnich. A nie winą tych, którzy ich ekscesy oraz głupotę politpoprawności zauważają i starają się nie dopuścić do powtórzenia czarnego scenariusza w Polsce.
Nie pojmuję łatwości, z jaką tknięci przepraszactwem ulegają moralnemu szantażowi hien. Jeśli pobita dziewczynka jest z pochodzenia Turczynką, nie imigrantka zresztą, bo urodziła się w Polsce, to moralną odpowiedzialność za atak na nią należy chyba raczej przypisać media, które krytykują Turcje i Erdogana, twierdzą, że brak tam demokracji, że Turcy łamią prawa człowieka i w ogóle robią rzeczy straszne – prawda? Może dodać też trzeba historyków, którzy pisali o rzezi Ormian. I tych, którzy krytykowali serial „Wspaniałe stulecie”.
A jeśli – jak zdarzyło się to właśnie w Poznaniu – jakiś nawalony mięśniak pobił ratownika medycznego, to niezwłocznie powinni potępiać jego czyn i odcinać się wszyscy, którzy krytykują bądź krytykowali służbę zdrowia, na czele z laureatami dziennikarskich laurów za reportaż o „łowcach skór”. A za skatowanie bejzbolami w sylwestrową noc dwóch policjantów z Wrocławia moralna odpowiedzialność ciąży na mediach, które ujawniły kulisy śmierci na komisariacie Igora Stachowiaka…
Przecież to oczywiste bzdury! Ale z jakiegoś powodu na prawicy przepraszactwo ma się świetnie, i ilekroć padnie hasło – „odetnij się od nacjonalizmu, od rasizmu, od nienawiści”, to zawsze znajdą się chętni do odcinania. Natomiast środowiska, które ów hienizm uprawiają, same się nie muszą odcinać od niczego. Czy widzieliście, by ci, którzy dzień w dzień kłamią o rzekomym łamaniu konstytucji i jawnie suflują świrom, że „pokojowych protestów PiS się nie przestraszy”, że „czas na rozwiązania siłowe” i tak dalej, odcięli się gdzieś od debila, który próbując podpalić biuro posła PiS omal nie spalił żywcem kilku mieszkających nad nim rodzin, wraz z małymi dziećmi? Ja też nie. Bo oni doskonale wiedzą, jakie to ma propagandowe znaczenie. Dlatego, przeciwnie, gdy doszło na przykład do zbrodni Ryszarda Cyby to media ponoszące w niej oczywistą odpowiedzialność za „sprawstwo kierownicze” nie tylko nie przepraszały ani się nie odcinały, ale uporczywie kolportowały kłamstwa Niesiołowskiego, jakoby zbrodniarz najpierw był u niego i chciał zabić wcale nie, jak sam Cyba otwarcie mówił, „pisowca”, tylko kogokolwiek.
Przepraszać można za coś, na co się miało wpływ. Odcinać – od czegoś, z czym się ma związek. Dla opinii publicznej to oczywiste, i właśnie dlatego prawicowe przepraszactwo wyrządza konkretne szkody. Może komuś się wydaje, że stwierdzając „oczywistą oczywistość” – to, że jestem przeciwko zgodzie na przymusową relokację imigrantów z Niemiec do Polski nie oznacza, jakobym w najmniejszym stopniu sprzyjał rasizmowi – chroni siebie i swoje środowisko przed krzywdzącymi oskarżeniami. W istocie robi coś dokładnie przeciwnego. Apeluję więc, by, skoro jest się osobą publiczną, kierować się w takich sprawach rozumem, a nie sercem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.