Stała zapora na granicy polsko-białoruskiej powstała w wyniku decyzji rządu Zjednoczonej Prawicy. To odpowiedź na sztucznie wywoływany przez Mińsk kryzys migracyjny, w ramach którego dziesiątki nielegalnych migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu pokonywały tzw. zieloną granicę. Ich celem najczęściej jest Zachód Europy, szczególnie Niemcy.
Białoruś próbuje przekonywać międzynarodowe gremia, że instalacja szkodzi naturze. Białoruska delegacja zabrała głos podczas spotkania Komitetu Światowego Dziedzictwa UNESCO w Indiach. Debata dotyczyła stanu Puszczy Białowieskiej na pograniczu polsko-białoruskim.
Białoruś zasłania się troską o przyrodę
"Mińsk, reprezentowany przez wiceministra zasobów naturalnych i ochrony środowiska Alaksandra Korbuta, postanowił wykorzystać okazję do skrytykowania Polaków. Warszawie dostało się za zbudowanie zapory, której celem jest ograniczenie napływu nielegalnych migrantów. Podczas spotkania Korbut wskazał na negatywny wpływ postawionego ogrodzenia 'na ekosystemy transgranicznego obszaru światowego dziedzictwa UNESCO'" – opisuje Interia, która powołuje się na białoruską państwową agencję BiełTa.
Korbut wskazywał na rzekome zakłócanie cyklu hydrologicznego, blokowanie szlaków migracji dzikich zwierząt oraz rozprzestrzenianie się obcych i inwazyjnych roślin.
Stwierdził, że Mińsk próbuje nawiązać kontakt w tej sprawie z polskimi władzami, aby zminimalizować negatywne skutki i zapobiec ewentualnym zagrożeniom spowodowanym przez polski płot.
Przedstawiciel białoruskich władz wystosował do Centrum Światowego Dziedzictwa UNESCO oraz Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody prośbę o przeprowadzenie mediacji między Polską i Białorusią w spornej kwestii. Według wiceministra nie powinno się upolityczniać tej sprawy.
Czytaj też:
Dworczyk chce zablokować emisję "Zielonej Granicy". "Szkodliwe społecznie"Czytaj też:
Wjazd do Polski z Białorusi. Nowe zasady dla samochodów osobowych