"Na szczęście dzięki naszym staraniom pieniądze nie przepadają, tylko będą mrożone. Jak wygramy kolejne wybory, to będą odmrożone i Warszawa skorzysta z olbrzymich pieniędzy na inwestycje" – powiedział Trzaskowski w Radiu Zet.
"Czy PO właśnie zdradziło taktykę?" – pisze Patryk Jaki, jednocześnie pytając o podstawę prawną do takiego działania.
W następnym wpisie Jaki ironicznie stwierdza, że taktyka "mrożenia" funduszy do momentu zwycięstwa PO jest przykładem "walki o demokrację", w związku z czym jedynym wyjściem jest wpisanie do konstytucji zwycięstwa PO w wyborach.
Trzaskowski odpowiada na te zarzuty, że "PIS musiałby wycofać się z najbardziej rażących przykładów łamania praworządności. Albo musi przegrać wybory".
Sprawę skomentował również publicysta "Do Rzeczy" Rafał Ziemkiewicz, który zauważył, że po osobie z doktoratem można by spodziewać się bardziej rozsądnych słów i działań. "Pan Bóg naprawdę opuścił opozycję totalną, jeśli ktoś miał dotąd wątpliwości" – napisał Ziemkiewicz na Twitterze.
Jeszcze ostrzej na słowa Trzaskowskiego zareagował Adam Andruszkiewicz, który stwierdził, że kandydat PO i Nowoczesnej na prezydenta Warszawy pełni podobną rolę dla Fransa Timmermansa, co Władimir Żyrinowski dla Władymira Putina – jest "straszakiem".
Cezary Krysztopa z "Tygodnika Solidarność" wskazuje, że jeśli słowa Trzaskowskiego są prawdą, to jest to "fakt nadzwyczaj brzemienny w skutki". Po pierwsze pokazuje, że mimo frazesów i głośnych słów Unia ma niewiele wspólnego z demokracją, o której tyle mówi; po drugie, te słowa kolejny raz pokazują, że PO jest gotowa przedkładać własny partyjny interes nad interes Polski.
Politycy partii rządzącej wprost mówią o skandalu. Jacek Sasin twierdzi, że tymi słowami Trzaskowski "obnażył prawdziwą strategię totalnej opozycji". Sasin dodał, że Platforma Obywatelska jest gotowa posunąć się nawet do szantażu, aby dojść do władzy.
"To wymaga natychmiastowego wyjaśnienia! Kto i z kim zawarł taką umowę?!" – dopytuje wiceminister MSWiA Paweł Szefernaker.
twitterCzytaj też:
Trzaskowski: Będzie trudno wygrać kolejne wybory, gdybyśmy przegrali Warszawę