Demony wojny według III RP
  • Piotr GociekAutor:Piotr Gociek

Demony wojny według III RP

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Twórcy „Karbali” wiedzą, jak robić nowoczesne kino, ale nie wiedzą, jaką historię chcą opowiedzieć

(…) Żołnierka to zawód, to rzemiosło i mało kto wybiera się na wojnę „zgrywać bohatera” – amerykańscy, brytyjscy, australijscy żołnierze również. Ten fach wymaga jednak, żeby w chwili próby zachować się jak należy, bo to jest po prostu obowiązek żołnierza. Polacy broniący ratusza w Karbali zdali ten egzamin znakomicie. Położyli trupem niemal 200 przeciwników, a sami odnieśli straty symboliczne. Nie mieli odpowiedniego zapasu amunicji, żywności ani wody, nie wiedzieli niemal nic o kraju, do którego trafili, ani o metodach walki wroga, a mimo to dali radę. 

Nazwijcie mnie staroświeckim, ale dla mnie to materiał na kapitalną opowieść optymistyczną. Nie dlatego, że była to „największa potyczka polskich żołnierzy od czasów II wojny światowej” (bzdura podziemiu niepodległościowemu po 1945 r. przydarzały się równie wielkie bitwy), ale dlatego, że to po prostu wydarzenie, z którego mamy prawo być dumni.

Jest jednak jakaś skaza w filmowcach III RP, jakiś feler, który nie pozwala im opowiedzieć porządnej, krzepiącej historii. Może to skutek 25 lat tresury „Gazety Wyborczej”, terroru pedagogiki wstydu, może skutek nadmiernych ambicji i zgubnej skłonności do kontestowania dla samego kontestowania. Twórcy „Karbali” opowiadają, że nie interesuje ich tradycja heroicznego kina wojennego. Oni chcieliby odbrązowić, pokazać wojaków, którzy myślą głównie o spłacie kredytów, a nie o walce z wrogiem. Nie ma tu czego odbrązawiać, dzieje starcia o Karbalę po prostu są heroiczne – zwykli, niespecjalnie ciekawi goście, niezbyt przygotowani na trudne wyzwanie na przekór wszystkiemu dają radę! I to jak! (…)

Cały artykuł dostępny jest w 38/2015 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także