Hej młoty, do roboty
  • Krzysztof MasłońAutor:Krzysztof Masłoń

Hej młoty, do roboty

Dodano: 
Bolesław Bierut dekorujący przodowników pracy uczestniczących w odbudowie mostu Poniatowskiego w Warszawie (1946)
Bolesław Bierut dekorujący przodowników pracy uczestniczących w odbudowie mostu Poniatowskiego w Warszawie (1946) Źródło:Wikimedia Commons / Fot: J. Mierzanowski
Moja półka II Konstytucja z 1952 r. głosiła: „Przodownicy pracy otoczeni są powszechnym szacunkiem narodu”.
Wbrew pozorom nie była to tylko propagandowa drętwa mowa. Wystarczało bowiem takiemu przodownikowi powiedzieć kilka słów prawdy o zawyżaniu przez niego norm pracy, wykpić jego zobowiązania podejmowane z okazji kolejnego proletariackiego święta, a i bez okazji też, i człowiek narażał się na poważne kłopoty z wysyłką do obozu pracy włącznie. W końcu łamał najważniejszą z ustaw! O takich przypadkach, a było ich wiele, pisze Andrzej Janikowski w książce „Trzysta procent socjalizmu”, przypominając, czym w bierutowskiej epoce stało się współzawodnictwo pracy, sowiecki wynalazek od nazwiska tamtejszego gieroja pracy socjalistycznej, Aleksieja Stachanowa, nazywany stachanowszczyzną.

Jeszcze w 1935 r. ten górnik dołowy jednej z kopalń Donbasu w ciągu jednej zmiany wykonał 1475 (!) proc. normy, wydobywając 102 tony węgla. W Polsce mieliśmy swoich stachanowców, z Wincentym Pstrowskim na czele.

Całość recenzji dostępna jest w 16/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także