TEATR II Przy kontakcie z tego rodzaju dokonaniami mam nieodparte skojarzenie z socrealizmem, z całym jego nieoczywistym urokiem, jeśli chodzi o formę artystyczną czy ciasnotę ideowych prawideł, do których wciskany jest i dopychany kolanem nieskończenie skomplikowany świat.
Rozpędza się sezon festiwalowy i jak co roku następuje wzmożenie uprawiania pewnego stylu teatru dydaktycznego – właśnie takiego, bez którego wprost obejść się nie mogą najważniejsze festiwale i najprogresywniejsi dyrektorzy przy komponowaniu swych programów i repertuarów. A skoro już krytycy mają w zakresie obowiązków opisywanie, nazywanie i klasyfikowanie, nie uchylam się i ja od skreślenia krótkiej, roboczej definicji tego popularnego gatunku oraz wskazania najwybitniejszych jego przedstawicieli. Po pierwsze – jest to teatr na stałe podpięty pod kroplówkę z lewicowym „zestawem obowiązkowym”. Teatr taki, jak narkoman uzależniony od głoszenia poglądów, usechłby i obumarł w kilka chwil, gdyby zrezygnował ze swej ukochanej retoryki deklaratywnego radykalizmu.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.