Ukraińska polityk udzieliła wywiadu dziennikowi "Rzeczpospolita". Jak zaznaczyła, wyjechała z ojczyzny do naszego kraju po raz pierwszy od rozpoczęcia działań wojennych. Wcześniej przebywała w Kijowie oraz kilku innych miejscowościach, w których toczyły się walki.
– Do Polski przyjechaliśmy z kilku powodów. Sporo tu jest naszych rannych chłopaków i dziewcząt, stracili nogi, ręce. (...) Chcemy zorganizować pomoc dla naszych bohaterów, by otrzymali najlepsze protezy i inne wsparcie – powiedziała Tymoszenko.
Była premier Ukrainy zwróciła również uwagę na to, że dotychczas w Polsce pracę znalazło ponad milion jej rodaków. W związku z tym, prowadzone są rozmowy dotyczące koordynacji współpracy strony ukraińskiej z polskimi związkami zawodowymi, m.in. NSZZ "Solidarność", aby "zabezpieczyć prawa pracujących", by byli "tak samo chronieni jak Polacy".
Pomoc Polski
Julia Tymoszenko podkreśliła, że Ukraińcy są niezwykle wdzięczni Polakom za okazaną pomoc i zapewnienie schronu w obliczu rosyjskiej inwazji.
– Polacy przyjęli nasze rodziny uciekające przed wojną jak własne. Dzieci się rozwijają, mają place zabaw, chodzą do szkół, uczą się polskiego, ukraińskiego. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Nasza wspólna historia nie zawsze układała się pomyślnie. Ale odkąd wybuchła ta wojna, nie mamy już większych przyjaciół od Polaków. Dla tych, którzy dzisiaj walczą o Ukrainę, to jest niezmiernie ważne – mówiła polityk. I dziękowała za wsparcie zarówno polskim władzom, jak i obywatelom.
Była premier zaznaczyła, że Ukraina miałaby "znacznie mniejsze szanse na zwycięstwo" w wojnie, gdyby nie Polska. – Polska dzisiaj jest głównym ambasadorem Ukrainy, głównym obrońcą i głównym głosem Ukraińców w Unii Europejskiej. Bez tego nie moglibyśmy zjednoczyć Europy i całego wolnego świata – stwierdziła.
Czytaj też:
Sankcje UE wobec Rosji. "Szósty pakiet jest zablokowany"Czytaj też:
Prezydent Ukrainy: Rosjanie muszą oszczędzać pociski i próbują to tłumaczyć