Samozwańczy bóg
  • Wojciech GolonkaAutor:Wojciech Golonka

Samozwańczy bóg

Dodano: 
George Soros
George Soros Źródło: Flickr / World Economic Forum (CC BY-NC-SA 2.0)
George Soros lubi grę na wielu instrumentach, a do nich zaliczyć należy także ludzi uformowanych na jego modłę, o tej samej marksistowskiej wrażliwości, którzy umieszczeni na odpowiednich stanowiskach będą dyskretnie, acz skutecznie wysadzali ramy „społeczeństw zamkniętych”.

Istnieją dwie przesady, jeśli chodzi o postrzeganie wywrotowej działalności George’a Sorosa na świecie: twierdzenie, że wszędzie pociąga on za sznurki światowej rewolucji z jednej strony, a z drugiej – przyzwolona ślepota, obojętność, a zwłaszcza bezczynność wobec jego uporczywej działalności na rzecz tejże rewolucji.

Z tych dwóch przesadności to ta druga, ma się rozumieć, jest o wiele bardziej niebezpieczna, ponieważ wciąż wychodzą na jaw kolejne zaskakujące elementy oręża, który miliarder wytrwale wykorzystuje do osiągnięcia wytyczonych przez siebie celów. Obszernie opisano sieć jego organizacji pozarządowych – i poza nielicznymi wyjątkami nie wyciągnięto z tego wniosków; wykazano sposób i zakres sorosoizacji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, a państwa Rady Europy, pod którą trybunał podlega, niewiele się tym przejęły; w końcu naświetlono związki między Sorosem a agendami ONZ, aczkolwiek brak wyraźnych reakcji politycznych na świecie zdaje się sugerować, że problemu nie ma, przeciwnie – że wpływy filantropa modyfikującego świat na swój obraz i podobieństwo za pomocą swej gigantycznej fortuny są wręcz mile widziane i pożądane.

Niemałym ułatwieniem, gdy idzie o prześledzenie działalności George’a Sorosa, jest to, że w zasadzie od lat nie kryje się on ze swymi intencjami, co oczywiście nie oznacza, że odkrywa wszystkie karty, którymi rozgrywa swoją wojnę z dawnym porządkiem świata. I nie chodzi mi tu w pierwszym rzędzie o kluczową dlań ideę „społeczeństwa otwartego”, która do tego stopnia przyświeca jego aparatowi działania, że stała się zbiorczą nazwą dla całej sieci jego fundacji na rzecz społeczeństwa otwartego (Open Society Foundations), o których za chwilę wspomnimy. Otóż Soros nie kryje się z tym, że jego motywacje, a przynajmniej towarzyszący im stan psychologiczny, mają w sobie coś z fundamentów religijnych, by nie powiedzieć – z religijnego fundamentalizmu. „Jak wykazał filozof Karl Popper, ostateczna prawda jest nieosiągalna nawet w nauce. Wszystkie teorie podlegają próbom, a proces zastępowania starych teorii lepszymi nie ma końca. Wiara odgrywa istotną rolę w społeczeństwie otwartym. Ściśle mówiąc, ponieważ nasze rozumienie jest niedoskonałe, nie możemy opierać naszych decyzji na samej wiedzy. Potrzebujemy polegać na wierzeniach, religijnych bądź innych, które pomogą nam podejmować decyzje” – głosił on na łamach „The Independent” (2 listopada 2014 r.).

A zatem credo radykalnego, ale ślepego, nieudowadnianego progresizmu jawi się jako punkt wyjścia do rewolucji społeczeństwa otwartego, choć w przypadku tego zadeklarowanego ateisty zachodzi dodatkowo wątek zadowolonej z siebie i przekonanej o swej wszechmocy megalomanii: „To pewnego rodzaju choroba, gdy czujesz się jak jakiś bóg, stwórca wszystkiego; jednak czuję się swobodnie od czasu, gdy zacząłem tym żyć” („The Independent”, 3 marca 1993 r.).

Artykuł został opublikowany w 33/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także