Kijów gra Warszawie na nosie
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Kijów gra Warszawie na nosie

Dodano: 
Prezydenci Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski w Kijowie
Prezydenci Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski w KijowieŹródło:Jakub Szymczuk / KPRP
Gorszące zachowanie Wołodymyra Zełenskiego, który w sprawie Przewodowa szedł w zaparte, to tylko jeden z wielu zgrzytów w relacjach polsko-ukraińskich w ostatnich tygodniach. Kijów często traktuje Warszawę jak uległego młodszego partnera, który nie ma prawa do jakichkolwiek pretensji.

Co do jednego nie można mieć wątpliwości. Ukraińcy są naprawdę bardzo wdzięczni Polsce i Polakom za pomoc. Podkreślają to na każdym kroku, na każdym możliwym poziomie. „Gdyby nie Polacy, dziś nie byłoby nas wśród żywych” – zapewniał Ołeksij Arestowycz w rozmowie z opozycyjną dziennikarką rosyjską Julią Łatyniną. Nie ma powodu, by kwestionować szczerość doradcy szefa biura prezydenta Ukrainy. 11 listopada, z okazji 104. rocznicy odzyskania niepodległości, Zełenski złożył Polsce życzenia w 104 słowach po polsku. Nazwał nasz kraj „siostrą” Ukrainy. „Kiedy znów spotkaliśmy się ze starym, wspólnym wrogiem, Polska była obok. Ukraińcy zawsze będą to pamiętali” – mówił łamaną, ale jednak polszczyzną, ukraiński prezydent. To jednak przede wszystkim – a być może tylko – słowa. Na chwilę obecną można się obawiać, że uniknięcie scenariusza, w którym Polska, zamiast graniczyć z Ukrainą, graniczyłaby z Rosją, będzie ogromną, ale przy tym jedyną korzyścią, którą Warszawa uzyska dzięki bezprecedensowemu poparciu dla Kijowa.

Sprzeczne interesy

Można było mieć nadzieję, że po 24 lutego otwiera się nowy rozdział we wzajemnych relacjach. Że chemia między Andrzejem Dudą i Wołodymyrem Zełenskim, twarda postawa Warszawy wobec Moskwy i przyjęcie milionów uchodźców nad Wisłą pomogą w rozwiązaniu problemów, takich jak choćby kwestie pamięci o ludobójstwie na Wołyniu. Że Ukraina będzie traktować Polskę jak równorzędnego partnera, sojusznika, będzie liczyć się z jej zdaniem i grać z nią w jednej geopolitycznej drużynie. Tymczasem wiele wskazuje na to, że relacje pomiędzy Warszawą i Kijowem dalej mają charakter jednostronny.

Gdy tylko w przestrzeni publicznej pojawiła się informacja o tragedii w Przewodowie, przedstawiciele ukraińskich władz niemal od razu stwierdzili, że przyczyną była rosyjska rakieta, a kto twierdzi inaczej, ten szerzy kremlowską propagandę. Szef MSZ Dmytro Kułeba porównał sytuację do zestrzelenia malezyjskiego boeinga nad Donbasem w 2014 r.

Cały artykuł dostępny jest w 48/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także