Dzień martyrologii, dzień hańby
  • Ryszard CzarneckiAutor:Ryszard Czarnecki

Dzień martyrologii, dzień hańby

Dodano: 
Spotkanie Dmitrija Miedwiediewa z Bronisławem Komorowskim, 6 grudnia 2010 r.
Spotkanie Dmitrija Miedwiediewa z Bronisławem Komorowskim, 6 grudnia 2010 r. Źródło: Prezydent.pl
6 grudnia kojarzy się oczywiście ze świętym Mikołajem, czyli biskupem z Miry Licyjskiej (obecnie Demre) w południowej części Turcji.

Trudno jednak nam, ludziom, dla których patriotyzm w życiu jest jedną z najważniejszych spraw, pogodzić się z tym, że akurat 6 grudnia 2010 roku był pierwszym dniem dwudniowej hańby, jaką była wizyta w Polsce ówczesnego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa. Miało to miejsce niespełna osiem miesięcy po Smoleńsku. Ktoś go zaprosił, ktoś go ugościł. Nie były to krasnoludki ani sierotka Marysia.

W ten sposób określony obóz w Polsce, często porównywany do Targowicy (co jest chyba zniewagą dla targowiczan, bo ci zdrajcy w swojej zbrodniczej działalności chcieli przynajmniej bronić tradycji i religii – pokrętne to, ale prawdziwe) po raz kolejny dał Rosjanom jasny sygnał: „choć zginęła pod Smoleńskiem polska elita, przechodzimy nad tym do porządku dziennego, zaprzyjaźniamy się i robimy biznesy i politykę”.

Zatem 6 grudnia to data w kalendarzu hańby domowej, ale przecież także jest to data z kart polskiej martyrologii. Oto bowiem mija równo 80. rocznica wymordowania przez Niemców w dwóch podradomskich miejscowościach: Rekówce i Starym Ciepielowie 33 osób, w tym pięć polskich rodzin podejrzewanych o ukrywanie Żydów. Mówi się o nich znacznie mniej niż o bohaterskiej rodzinie Ulmów z Podkarpacia. A mówić warto i trzeba jak najwięcej.

Tę datę wpisuję do sztambucha p. Jana Tomasza Grossa, który szkaluje Polskę i fałszuje historię – nie tylko przez zarzuty o mordowanie Żydów przez Polaków, ale także przez przemilczanie faktu, że tysiące naszych rodaków, jak ci spod Radomia, zginęli za ukrywanie obywateli Rzeczpospolitej narodowości, czy pochodzenia żydowskiego.

Piszę to jako człowiek, którego rodzina i „po kądzieli” i „po mieczu” ratowała Żydów podczas II wojny światowej. Jednych uhonorowano, drugich nie. Wszak nie dla honorów i medali to czynili. 44. prezydent USA Barack Obama osobiście uczestniczył w 2014 roku w uroczystości w ambasadzie Izraela w Waszyngtonie pośmiertnego odznaczenia rodzonemu bratu mojej babci (ze strony mamy) Franciszce z domu Zbijewskiej, po mężu Bielińskiej, Waleremu Zbijewskiemu i jego żonie Maryli z domu Prosnak medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata za ukrywanie żydowskiej dziewczynki podczas niemieckiej okupacji.

Z kolei w mieszkaniu moich dziadków(od strony ojca) Bronisławy i Henryka Karola Czarneckich w Warszawie przy ulicy Wareckiej ukrywano przez pierwsze noce po wyprowadzeniu z getta żydowskie dzieci. Korzystano również dla tych potrzeb z letniskowego domku przyjaciół dziadka w Świdrze pod Warszawą. Dziadka Henryka Karola tak pobiła UB w 1949 roku, że przywieziony do szpitala w Częstochowie zmarł na stole operacyjnym. Babcia, współpracowniczka kontrwywiadu AK, po wojnie nigdy nie głosowała w wyborach aż do 1989 roku. Oboje żadnego medalu nie dostali, ale przecież nie dla niego przechowywali żydowskie dzieciaki.

Warto o tym głośno mówić w czasie, gdy od lat, na naszych oczach, „na żywca” w wielu krajach od Niemiec poczynając na USA kończąc, fałszuje się historię Polski.

Ryszard Czarnecki jest europosłem PiS, byłym wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także