Pół wieku temu Mario Gianluigi Puzo, wraz z Francisem Fordem Coppolą, dostał Oscara za najlepszy adaptowany scenariusz do filmu „Ojciec chrzestny”, jednego z kilku najwybitniejszych obrazów w dziejach kinematografii. Film otrzymał wtedy jeszcze dwa, pewnie ważniejsze, Oscary: za najlepszy film i dla Marlona Brando jako najlepszego aktora pierwszoplanowego, a w ogóle nominowany był w 10 kategoriach. Nie byłoby jednak tego sukcesu połączonego z bezprzykładnym triumfem frekwencyjnym, a co za tym idzie, finansowym (niecały miesiąc po premierze „Ojciec chrzestny” zarabiał milion dolarów dziennie, jako pierwszy film w historii), gdyby nie wydana w 1969 r. książka „The Godfather” Maria Puzo, wcześniej nieznanego dziennikarza i autora niewybrednych historii romansowych czy półpornograficznych, który jednak uparł się, że zostanie pisarzem, i choć jego pierwsze książki nie osiągnęły powodzenia, to trafił wreszcie na temat życia, a stała się nim włoska mafia, z którą naprawdę tyle miał wspólnego, że był włoskiego pochodzenia.
Bo co też z tego wynikało? „Od razu polubiłem Maria: był zabawny, mądry i sympatyczny” – opowiadał Coppola.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.