W Federacji Rosyjskiej pojawił się problem, który jest praktycznie ignorowany poza strefą działań bojowych. Jak powiedział komentator wojskowy i polityczny Oleksandr Kowalenko, chodzi o zużycie luf.
– Jeśli w 2022 roku Rosjanie dopiero zaczęli mieć problem z pojawieniem się w strefie działań wojennych artylerii ze zużytymi lufami i nie mówiło się o nim tak często jak o "głodzie pocisków", to teraz ten problem przeradza się w kryzys – stwierdził ekspert.
Kryzys na froncie
Według niego, Rosja zmuszona jest rezygnować z coraz większej liczby haubic, aby przynajmniej zrekompensować artylerii zużycie luf w strefie działań bojowych.
– To znacznie zmniejsza mobilność artylerii i zasięg ognia. Nie wszystkie rosyjskie haubice i działa samobieżne były przez cały ten czas [przed wojną - przyp. red.] przechowywane w zadowalających warunkach, w związku z czym na metal przez dziesięciolecia w negatywny sposób oddziaływały czynniki zewnętrzne – powiedział Kowalenko.
Dodał, że w efekcie dostarczone na front haubice nie są aktywnie wykorzystywane nie tylko ze względu na brak amunicji, ale także dlatego, że nie można ich załadować nawet przy minimalnym ostrzale.
– Wojska rosyjskie nie będą w stanie same rozwiązać tego problemu, ponieważ masowa produkcja luf artyleryjskich w Rosji po prostu wymarła na przestrzeni dekady. Produkcja luf w Rosji stała się rzadkim zjawiskiem. Miesięcznie produkuje się pojedyncze egzemplarze, podczas gdy wojska potrzebują setek sztuk miesięcznie! A jeśli w Rosji produkcja amunicji, której nie ma, gwarantuje 5 tysięcy strzałów dziennie, to nowych luf nie wystarczy pułkowi artylerii nie tylko na rok, ale nawet na miesiąc. Demilitaryzacja przebiega zgodnie z planem – podsumował ekspert.
Czytaj też:
Brytyjski wywiad ujawnił nowy problem RosjiCzytaj też:
"Wcześniej niż planowano". Brytyjski wywiad donosi o niespodziewanej decyzji Rosjan