Przez dziewięć lat Berman (1948–1956) był najbliższym pomocnikiem, współpracownikiem i doradcą przywódcy PZPR Bolesława Bieruta.
Służył mu intelektualnym wsparciem, wiedzą i przyjaźnią. W okresie swojej politycznej świetności Berman nadzorował kulturę, oświatę,
propagandę, politykę zagraniczną, naukę oraz szeroko rozumianą ideologię. Miał również duży wpływ – i to zapadło w pamięć ludzi najmocniej – na prace i zbrodnie aparatu represji. Zakres jego osobistej odpowiedzialności w tych dziedzinach podlegał zmianom, stale jednak pozostawał sprawnym trybem komunistycznej machiny nadzorowanej z Moskwy. Wszystko to oraz fakt, że był najwyżej postawionym Żydem w polskiej
partii komunistycznej okresu powojennego, uczyniło z niego symbol komunistycznego bezprawia i terroru.
Dzisiaj, po ponad 30 latach od śmierci Bermana i od opublikowania w książce Teresy Torańskiej „Oni” obszernego wywiadu z nim, na rynek czytelniczy trafiły wspomnienia zatytułowane demonstracyjnie „Tak, jestem córką Jakuba Bermana”. W rozmowie o charakterze biograficznym poruszonych zostało wiele różnych, osobistych wątków z życia córki Bermana, a także jej męża – nieżyjącego już historyka Feliksa Tycha. Mnie interesowały przede wszystkim treści dotyczące ojca.
Wspomnienia zaczynają się w sposób co najmniej niezręczny – od wskazania na Lucynę Tych, jako pokrzywdzoną, która przez całe życie ponosiła negatywne koszta politycznej działalności ojca: utrudniano jej karierę reżysera teatralnego, spotykała się z nieufnością
części środowiska artystycznego czy nawet, jak się można domyślać, infamią.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.