Prof. Nowak: Grozi nam sytuacja popieranego wewnątrz autorytaryzmu
  • Łukasz ŻygadłoAutor:Łukasz Żygadło

Prof. Nowak: Grozi nam sytuacja popieranego wewnątrz autorytaryzmu

Dodano: 
Historyk prof. Andrzej Nowak
Historyk prof. Andrzej Nowak Źródło: PAP / Waldemar Deska
Dysponując tak olbrzymią przewagą medialną oraz wszystkimi elementami władzy, obóz rządzący mógłby wzmocnić tendencję najgorszą dla demokracji – mówi historyk prof. Andrzej Nowak w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Dlaczego zdecydował się pan udzielić poparcia oraz wziąć udział w konwencji obywatelskiego kandydata na prezydenta RP dr. Karola Nawrockiego?

Prof. Andrzej Nowak: Z kilku powodów. Po pierwsze, uważam, że samo zainteresowanie wyborami oraz czynny w nich udział jest elementarnym przejawem obywatelstwa w Rzeczypospolitej. Po drugie, wobec takiej, a nie innej sytuacji politycznej, w której strona obecnie rządząca – co tu dużo mówić – zagraża wolności obywateli i psuje gospodarkę w zastraszającym tempie, wydaje mi się, że poparcie dla kandydata, który mógłby zatrzymać ten proces, choćby symbolicznie, jest bardzo ważne. Sam fakt wybrania prezydenta z innej opcji, niż ta, która obecnie postępuje w Rzeczypospolitej, tak jakby państwo było jej własnością, mógłby złe procesy zahamować, albo nawet odwrócić. Po trzecie, dlatego, że znam dr. Karola Nawrockiego od wielu lat, z czego od czterech lat poznałem go jako prezesa IPN, zasiadając wspólnie z innymi kolegami w Kolegium IPN. Obserwując jego pracę, zdolności organizacyjne oraz charakter – a wydaje mi się, że właśnie stanowczy charakter i niezależność w działaniu są cechami niezwykle ważnymi w przypadku kandydata na najwyższy urząd w RP. To razem sprawiło, że zdecydowałem się na udzielenie poparcia, gdy okazało się, że kandydat będzie zgłaszany jako kandydat obywatelski, a nie partyjny. W tej sytuacji z największą chęcią zgłosiłem swoje poparcie.

Jaka jest stawka tych wyborów? Pan mówi o zatrzymaniu pewnych niepokojących procesów, ale czy możemy myśleć o szerszej stawce, jaką jest słynne domknięcie systemu o czym mówił np. Grzegorz Schetyna?

Z jednej strony mam ochotę ochotę zaostrzyć pana diagnozę i powiedzieć, że najważniejsze rzeczy będą się rozstrzygały w tych wyborach, ale z drugiej strony, jako historyk słyszę w głowie głos ostrzegawczy, który przypomina, że Polska nie przez takie trudne doświadczenia przechodziła. Zdarzały się jeszcze bardziej dramatyczne wybory w naszych dziejach. Wyrzekłszy te drugie caveat, czyli przestrogę, wrócę jednak do tej wysokiej stawki. Ona, jak sądzę, polega nie tylko na tym, że owo domknięcie systemu, o którym mówią liczni politycy Platformy Obywatelskiej, doprowadziłoby Polskę do sytuacji niebezpiecznie bliskiej, jawnego i popieranego wewnątrz autorytaryzmu.

To mocna diagnoza. Dlaczego pan tak uważa?

Z kilku powodów. Jeżeli porównamy to z okresem rządów Prawa i Sprawiedliwości, to zwróćmy uwagę, że przeciwko tym rządom – nawet w momencie, gdy dysponowały mandatem parlamentarnym większością sejmową i wybranym z poparciem PiS-u prezydentem – występowała zdecydowana przewaga medialna będąca po drugiej stronie. Druga strona stale odmawiała rządzącym legitymacji do sprawowania władzy, powtarzając, że większość demokratycznie wybrana nie ma prawa rządzić Polską, że to jest zła większość. Po drugie, to nie tylko siła mediów wówczas opozycyjnych równoważyła siłę PiS, ale również wyraźna przewaga w samorządach, bardzo silnych w strukturze państwa polskiego. Przewaga, którą w wielkich miastach osiągnęła Platforma Obywatelska. Po trzecie – i to najważniejsze i w pewnym sensie najgorsze bo korumpujące niepodległość RP – to jawna, bezczelna i bardzo wpływowa ingerencja tych sił politycznych, które próbują rządzić całą Europą na rzecz ówczesnej opozycji.

W momencie, kiedy Platforma Obywatelska oraz jej koalicjanci przejęli władzę w wyniku ubiegłorocznych wyborów, jeżeli otrzymałaby jeszcze prezydenturę, to niszcząc całkowicie wymiar sądownictwa w Polsce i przejmując go metodami gangsterskimi, jak robi to obecny minister sprawiedliwości, to władza ta dysponowałaby pierwszą, drugą, trzecią oraz czwartą władzą w postaci mediów i wreszcie tą piątą w postaci wpływów w Unii Europejskiej. Jeśli dodamy do tego zdecydowaną przewagę w samorządach, o której mówiłem, to razem łącząc te wszystkie rzeczy, obóz rządzący otrzymałby instrumenty do likwidacji ostatnich elementów pluralizmu w Polsce. Jasno mówi o tym pan premier Donald Tusk, stwierdzając, że przeszkadza mu fakt, że prezesem NBP jest ktoś niezależny od rządu, choć właśnie prezes NBP jest i powinien być niezależny. Zdaniem obecnej władzy również inna niezależna instytucja, jaką jest IPN, powinna być rozwiązana albo przejęta przez osoby posłuszne nowej władzy. To pokazuje intencje, to jest zagrożenie polityczne. Dysponując tak olbrzymią przewagą medialną oraz wszystkimi elementami władzy, obóz rządzący mógłby wzmocnić tendencję najgorszą dla demokracji.

Jaką?

Mógłby stworzyć skuteczną barierę nierzeczywistości, za którą dalej pogarszałby stan polskiej gospodarki i stan wolności obywatelskiej, licząc na szczelność tego systemu, bowiem media skutecznie będą zapewniać, że wszystko jest dobrze, a jeśli nie jest to dlatego, że gdzieś w kolejce czeka ktoś do uwięzienia, jacyś przedstawiciele tej “faszystowskiej junty która rządziła poprzednio”. Tego rodzaju wizja propagandy totalnie skuteczniej, oparta o władzę szeroko rozgałęzioną, rzeczywiście mnie niepokoi.

Powiedział pan, że jeśli kandydat popierany przez PiS przegra wybory, następnego dnia powinna nastąpić dymisja prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Dlaczego?

Musimy tutaj zacytować pełną wypowiedź, bowiem w drugim zdaniu dodałem, że mam nadzieję, że tak się nie stanie. Diagnozy, które brzmią ostro wypowiada się w celu pobudzenia do działania. Wiem, że prezesowi Kaczyńskiemu nie trzeba takich pobudek, on jest bardzo zdeterminowany, jednak nam wszystkim należy uświadomić, że jeśli opozycja przegra wybory prezydenckie, to nastąpi rzeczywiste domknięcie systemu, w którym będzie bardzo mało miejsca dla wolności w Polsce. Odpowiadać będzie za ten stan także główna partia opozycyjna, na którą spadł ciężar postawienia tamy lawinie, która próbuje skutecznie zalać Polskę. Jeżeli dojdzie do domknięcia systemu, władza może doprowadzić do skutecznego rozpadu PiS, poprzez delegalizację partii, co będzie straszne. Niewątpliwie widać, że działacze PiS zaczynają zdawać sobie z tego sprawę. Poniekąd to dobry skutek działań rządu Donald Tuska. Uświadomił działaczom PiS, czasami rozleniwionym kotom, że tutaj chodzi o życie.

Czytaj też:
Trzaskowski z dużą przewagą nad Nawrockim. Nowy sondaż
Czytaj też:
PSL za Hołownią czy z własnym kandydatem? Sawicki odpowiada

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także