Ograniczenia w podróży do krajów bałtyckich dotyczą 30 białoruskich urzędników, w tym prezydenta Łukaszenki. Nałożono je w odpowiedzi na przemoc wobec demonstrantów protestujących na Białorusi.
– Powiedzieliśmy, że potrzebujemy pokojowego dialogu i porozumienia między reżimem a społeczeństwem, ale widzimy, że reżim nie jest na to gotowy – ocenił prezydent Litwy Gitanas Nauseda. – Widzimy, że musimy iść do przodu i dać przykład innym krajom – dodał.
Krajom bałtyckim nie wystarczyły sankcje nałożone na Białoruś przez UE. Litwa, Łotwa i Estonia opowiadały się za wprowadzeniem zakazu wjazdu i sankcji finansowych na znacznie większą liczbę osób, ale bezskutecznie. Wybuchł także spór o personalne sankcje wobec Łukaszenki.
Szef MSZ Litwy Linas Antanas Linkevicius nazwał plany UE zbyt symbolicznymi – To zdecydowanie nie wystarczy. To nie jest poważna reakcja – powiedział.
Po 9 sierpnia na Białorusi wybuchły protesty przeciwko wynikom wyborów prezydenckich, które według oficjalnych danych wygrał z poparciem 80 proc. Aleksandr Łukaszenka, rządzący krajem od 26 lat.
Czytaj też:
Białoruś nie wpuściła konwoju z Polski