Zwycięstwo François Fillona dla sporej części środowisk politycznych i medialnych jest zaskoczeniem. Nie, nie dlatego, że to człowiek w polityce nowy, ani nawet nie dlatego, że jest spoza establishmentu politycznego (bo nie jest), ale dlatego, że jeśli ktoś miał prawybory na francuskiej centroprawicy wygrać, to był to Nicolas Sarkozy albo przynajmniej Alain Juppé. Tak się jednak nie stało i w cuglach – z ogromną, kilkunastoprocentową przewagą – wygrał właśnie wspomniany Fillon. Jeszcze większym zaskoczeniem było to, że uważany przez wielu za faworyta Nicolas Sarkozy przegrał nawet drugie miejsce i z hukiem – po raz kolejny – wyleciał z francuskiej bieżącej polityki. Dlaczego tak się stało? Czy chodzi tylko o wewnętrzne rozgrywki, w podzielonej jak zawsze, francuskiej centroprawicy, czy może to sygnał jakiejś głębszej zmiany? (...)
Wsparcie części (wcale nie wszystkich, bo nie brak takich francuskich katolików, którzy opowiadają się raczej po stronie Marine Le Pen) środowisk katolickich nie oznacza przy tym, że Fillon był kandydatem najbliższym poglądom francuskich biskupów. Ci, biorąc pod uwagę podejście do kwestii imigracji czy budowania społeczeństwa międzykulturowego, woleliby zapewne Alaina Juppé, który nie tylko jest katolikiem, lecz także prezentuje w tej kwestii poglądy bliższe mainstreamowi kościelnemu. Fillon jest w tych kwestiach o wiele ostrzejszy, jasno deklaruje, że pewnych ludzi należy wyrzucić z Francji, a nawet odbierać im francuskie obywatelstwo. Nie ma on również problemu z jasnym wskazaniem źródeł problemu, jakim jest… islam. (...)
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.