Grupa ogolonych na łyso Polaków wtargnęła na wykład prof. Zygmunta Baumana w Manchesterze i przerwała go wulgarnymi przyśpiewkami [precz z komuną]. Po krótkim czasie opuścili budynek. Nie zostali zatrzymani” – oburzała się w 2014 r. „Gazeta Wyborcza”, podkreślając z satysfakcją, że podczas wcześniejszego wykładu we Wrocławiu (na zaproszenie prezydenta miasta Rafała Dutkiewicza) kilku młodych ludzi za protest przeciwko obecności Baumana na tamtejszym uniwersytecie zostało skazanych na kary 20–30 dni aresztu, a 12 dostało grzywny od 1 do 6 tys. zł. (...)
„Najsłynniejszy żyjący polski socjolog. Wnikliwy filozof. Najlepszy analityk świata ponowoczesnego: świata internetu, rozpadających się więzi międzyludzkich, niepewności. Świata, w którym wszystko płynie” – czytamy we wstępie do jednego z wywiadów z Baumanem w „Gazecie Wyborczej”. I tu „zapomniano” o sprawie podstawowej – że sam aktywnie przyczynił się do rozpadu dawnego świata i jego tradycyjnych wartości i więzi.
Unicestwiał przynajmniej dwutorowo – jako oficer polityczny „ludowego” Wojska Polskiego, funkcjonariusz zbrodniczego Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i agent innej sowieckiej jednostki – jeszcze bardziej krwawej Informacji Wojskowej. A od 1953 r. robił to amo – tylko po podlaniu naukowym sosem – jako socjolog. (...)
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.